Przeważnie nie rozmawiam na temat mojej przypadłości. To tylko rzeczywistość, z którą żyję od dziewięciu lat, jednak choroba nigdy nie była tematem rozmów przy rodzinnym obiedzie, czy inspiracją do zabawnych anegdot w przyjacielskim gronie.
Dolegliwość była nie tylko główną niedogodnością mojego życia, ale również znacząco je zmieniła. Temat ten jest trudny do wyjaśnienia, to dla mnie sprawa bardzo osobista. Z braku lepszego słowa – nieprzyjemna.
Czuję obowiązek podzielenia się moją historią, jednak nie jestem pewna, czy tego chcę. Nowe badania potwierdziły, że palenie marihuany daje blisko 100% szansę na remisję choroby Crohna. Mam jednak dość żartów na temat mojego zaangażowania w ruch legalizacji marihuany, mam dość wstrzymywania wypowiedzi na temat tego co robię, wśród rodziny i publicznie, z obawy na naruszenie czyichś delikatnych uczuć w związku z “narkotykami” takimi, jak marihuana. Pozwólcie, że powiem Wam kilka słów na temat narkotyków, marihuany i choroby Crohna. To wcale nie żart i wcale nie chodzi o “zjaranie się”.
Trudno wytłumaczyć czym jest moje schorzenie, gdyż dotyczy ono układu pokarmowego. Z tego też powodu ludzie myślą, że to tylko zespół jelita drażliwego. Jest to szczególnie trudne do wyjaśnienia, gdyż przyczyny dolegliwości są nieznane. To tylko chroniczna choroba, której nazwę nadano w 1932 roku.
Genetyczne czynniki sygnalizują początek choroby Crohna, u mnie jednak nie występowały. Moja mama została adoptowana w latach 60, kiedy prawo adopcyjne nie zezwalało na swobodny dostęp do medycznej historii rodziny. Po długim szukaniu odnalazłam zapiski dotyczące mojej prababci i kilku dalszych krewnych, które wykazały śmierć w wyniku eksplozji organów wewnętrznych. Lekarze namawiali mnie, aby odnaleźć członków rodziny ze schorzeniami, co mogłoby pomóc w ustaleniu przyczyn choroby. Znaleźliśmy moją biologiczną prababcię w Pensylwanii, jednak nie chciała mieć ona do czynienia ani ze mną, ani z żadnym z członków rodziny, stąd też odmówiła udzielenia mi akt medycznych.
Niektórzy uważają, że niedożywienie może “obudzić” chorobę u tych, którzy są nosicielami powodującego ją genu. Ja również tak uważam. Zaczęłam głodować w szkole podstawowej, aczkolwiek do całkowitej głodówki nie doszło aż do pierwszej klasy liceum. Nie o to jednak chodzi w tym artykule, więc nie będę się wgłębiała. W ostatniej klasie odczuwałam taki ból, że dwoiłam się i troiłam w płaczu nie mogąc zasnąć. Dietetyk stwierdził, że to przez moją wegetariańską dietę i zalecił spożywanie większej ilości białka. Zaczęłam zwracać wszystko, co zjadłam. Potrzeba odczuwania głodu stała się niezależna od mojej woli.
W dzień zakończenia szkoły średniej siedziałam pod ścianą i zbierałam siły aby przejść przez scenę z wszystkimi innymi, podczas gdy każdy z uczniów występował na środku i opowiadał o swoich planach związanych ze studiami. Aby przeżyć cierpienia związane z bólem gryzłam swoją rękę tak mocno, że przegryzłam skórę. Lato przed pójściem na studia było nie do zniesienia. Biegałam od gabinetu do gabinetu jednocześnie planując 300-milową przeprowadzkę.
Trzy dni przed przeprowadzką do akademika w San Francisco zdiagnozowano u mnie chorobę Crohna. Większość mojego pierwszego semestru spędziłam w łóżku pod stertą koców i z rozkręconym ogrzewaniem, bo nie mogłam ani jeść, ani się ogrzać. Jak się okazało, miałam blokadę w jelicie grubym, co spowodowało zapalenie, a w wyniku tego wyłączenie całego ciała.
Po przeprowadzce do nowego miejsca, bez żadnych przyjaciół, desperacko starałam się utrzymywać normalne życie społeczne. Tego listopada przed pójściem na uroczystą kolację zadecydowałam aby wziąć prysznic w naszych wspólnych łazienkach. Wkroczyłam do kabiny, puściłam wodę i dostałam takich drgawek, że nie potrafiłam powstrzymać dygotania. Podkręcałam temperaturę wyżej i wyżej do momentu, aż stałam się czerwona niczym homar i omal nie dostałam pęcherzy. Choć moja skóra była cała poparzona, nic nie poczułam. Niechętnie opuściłam kabinę i poszłam się ubrać. Gdy zapięłam swoją sukienkę dostałam zawrotów głowy. Mocno chwyciłam się ściany i powtarzałam sobie, aby zachować równowagę. Po chwili upadłam na betonową podłogę.
Chwilę później dziewczyna z sali niżej znalazła mnie na podłodze, podniosła i odprowadziła do pokoju. Zanim zemdlałam w łóżku, powiedziałam: “nie mów mojej mamie, dziś wieczorem muszę iść na kolację”. Na szczęście współlokatorzy zignorowali moje prośby i znaleźli w telefonie numer mojej mamy. Powiedziała im, aby natychmiast wziąć mnie do szpitala.
Kiedy zawieziono mnie do szpitala, doktor był gotów chirurgicznie usunąć blokadę. Uparcie błagałam aby znalazł inny sposób, aż wpadłam na wymówkę. Miałam zamiar zrobić licencjat w ciągu trzech lat, a że był już koniec semestru, nie miałam czasu, żeby opuszczać zajęcia ze względu na operację. Na dwa dni chirurdzy wprowadzili rurkę do mojego nosa, poprzez przełyk, aż do żołądka w celu wydobycia żółci powstałej za blokadą. Proces ten przyczynił się do powstania toksyn, które w rezultacie doprowadziły do anemii, ta z kolei spowodowała ochłodzenie ciała i omdlenia.
Na szczęście doktor, który przeprowadzał leczenie znał specjalistę i głównego naukowca w tej dziedzinie na University of California w San Francisco, światowej sławy szkole medycznej.
Specjalista usunął rurkę pozwalając mi na swobodne mówienie (do tej pory porozumiewałam się za pośrednictwem kawałków papierów na których wypisywałam bluzgi i przekleństwa skierowane w strone pielęgniarek i lekarzy). Zgodziliśmy się na wykonanie operacji podczas przerwy wiosennej w Marcu, pod warunkiem zażywania przepisanych medykamentów i aż do momentu pogorszenia się mojego stanu.
Zaczęłam przyjmować mnóstwo leków. W lokalnej aptece byłam najmłodszą klientką. Jednym z leków był Asacol, który potrafiłam przyjmować całymi dniami bez odnotowania żadnych korzyści. Najgorzej wypadł Prednizon. Jest to steryd przepisywany osobom cierpiącym na zapalenie stawów, stosowany w celu zmniejszenia owych stanów zapalnych. Steryd spowodował niemal natychmiastowe zatrzymanie około czterech i pół kilograma wody w moim ciele. Kiedy wstałam na nogi w celu skierowania się do klasy, w ciągu kilku minut moje kostki zwiotczały. Z racji niemożności chodzenia o własnych siłach, wzięłam busa na drugi koniec kampusu. Miałam wahania nastroju. Każdy, nawet najbardziej błahy powód był dobry, aby się popłakać. Pamiętam pewien piątkowy wieczór, kiedy to akademik niemal pękał w szwach od bawiących się imprezowiczów, podczas gdy ja siedziałam z podkulonymi nogami, oglądając Oprah (talk show w USA – przyp.red.) i wypłakując się w karton pełen truskawkowych lodów niczym ciężarna kobieta.
W ten żałosny sposób przeżyłam do marca, do czasu operacji. Z racji tego, że miałam zaledwie 18 lat, chirurdzy chcieli jak najbardziej zminimalizować szkody związane z bliznami, więc postanowili dokonać operacji laparoskopowo (z użyciem laserów). Usunęli uszkodzoną część mojego jelita przez pępek, po czym ponownie go skleili. Podczas gdy owa procedura uniknęła spowodowania większych blizn, moje pooperacyjne niedoskonałości skóry były całkowicie widoczne podczas przybierania i tracenia na wadze, co zdarzało się stosunkowo często, gdyż… mam chorobę Crohna.
Wyszłam z gabinetu nieco zirytowana. Pielęgniarka skomentowała, że operacja była o wiele bardziej bolesna niż poród, więc zamiast odczuwać gniew, powinnam czuć ulgę po operacji. Dlaczego do jasnej cholery osiemnastolatka miałaby przejmować się porodem?! Myślę, że to był jej własny sposób przekazania mi, że ciągłe naciskanie wtrysku morfiny w mojej kroplówce jest w porządku. Robiłam to, by się uśpić. Wściekłam się jeszcze bardziej gdy zaczęli mówić o wszystkich medykamentach jakie miałam przyjmować i o tym, że jest 80% szans na konieczność powtórzenia operacji za dwa lata, oraz następnej, za kolejne dwa lata aż będę musiała nosić torbę na mocz, gdyż nic nie zostanie z mojego jelita. Obrzydliwe, nie mogłam do tego dopuścić.
“Lekarze zaczęli malować bardzo ponury i drogi obraz mojej przyszłości właśnie wtedy, kiedy dopiero się zaczynała”.
Paliłam marihuanę regularnie w szkole średniej, Proposition 215 (kalifornijskie prawo zezwalające na legalne używanie medycznych konopi) weszło już w życie, jednak w mojej konserwatywnej, wiejskiej części Kalifornii nie było żadnych lokali z medyczną marihuaną. Wciąż byliśmy skazani na kupno trawki od lokalnych, ciemnych ulicznych dilerów. Za każdym razem czułam strach i oziębienie kiedy byłam zmuszona kupować marihuanę od ludzi z lokalnych gangów.
Przeprowadzka do San Francisco i ujrzenie w darmowych tygodnikach reklam dotyczących przychodni i medycznych kart było rewelacją. Byłam nieco zdenerwowana, gdy zdobywałam zezwolenie na medyczną marihuanę, ze względu na krążące plotki na temat rządowych inwigilacji. Wiedziałam jednak, że muszę przestać przyjmować przepisane mi leki, które w skutkach były gorsze niż sama choroba Crohna, fizycznie i psychicznie.
W szkole dziennikarskiej moi klasowi znajomi chcieli mnie skarcić za chęć napisania o medycznej marihuanie, jakby to był jakiś śmieszny żart. Przestałam mówić o tym ludziom, chyba, że ktoś już był “świadomy”.
Mój pierwszy “konopny lekarz” potraktował mnie łagodnie. Zaczął opowiadać w jaki sposób marihuana może pomóc w leczeniu przypadłości Crohna, oraz w jaki sposób może pomóc w odstawieniu medykamentów, by poczuć sie lepiej. Sprawił, że poczułam się normalnie, komfortowo. Odpowiedział na wszystkie pytania, na które żaden z moich dotychczasowych lekarzy nie potrafił odpowiedzieć. Powiedział, że potrzeba więcej badań, jednak jak dotychczas zauważył u osób z podobną dolegliwością, marihuana działa. Przy następnej wizycie z moim doktorem na UCSF, zapytałam o leczenie konopiami. Stwierdził, że słyszał całkiem obiecujące rzeczy, jednak sam nie poleca tej metody. Polityka, rozumiecie.
Przez lata badałam medycynę niekonwencjonalną, i włączyłam ją do codzienności. Paliłam również dużo marihuany. Skłamałabym, mówiąc że paliłam tylko aby uśmierzyć ból. Czasami paliłam, bo to lubiłam. Czasami mój mózg bywa tak samo chory jak moje ciało, dobrze więc od czasu do czasu zrobić coś dla siebie, bez oglądania się na innych.”
Tego marca minęło osiem lat od operacji, a w sierpniu minie dziewięć lat od zdiagnozowania choroby. Nie widzę żadnej potrzeby na powtórne podjęcie się operacji w najbliższej przyszłości, a moje dobre zdrowie mogę z pewnością przypisać swojej decyzji zignorowania opinii innych, oraz decyzji zastąpenia tych wszystkich lekarstw marihuaną.
Oprócz niektórych powikłań choroby Crohna (to choroba autoimmunologiczna, więc wciąż wpływają na mnie zarazki z którymi mam kontakt, powodując różne objawy – od przeziębienia, po bóle głowy i zaczerwienienie oczu), jestem zdrowa i dzięki mojej decyzji mogę prowadzić normalne życie.
Tak jak mówiłam, to była historia której nigdy nie chciałam opowiedzieć. Teraz jednak wiem, że warto się nią dzielić. Wciąż więzimy ludzi za marihuanę. W całym kraju dokonywane są naloty SWAT na spokojnych ludzi, tylko ze względu na trawkę. Założę się, że przy obiedzie ze swoimi “normalnymi” przyjaciółmi czy rodziną, w obawie przed krytyką i odrzuceniem, nie będziesz w stanie im o tym opowiedzieć. Marihuana to nie tylko hipisi i muzyka reggae. To sposób, w jaki ja, Twój przyjaciel, osoba losowo napotkana na ulicy, Twoja rodzina, Twój współpracownik, Twoja nastoletnia córka kupująca trawkę od dilera – brną przez życie. To tak naprawdę to, co wszyscy staramy się robić, prawda?
AUTOR: Angela Bacca – aktywistka oraz pacjentka medycznej marihuany
ŹRÓDŁO: LADYBUD
Tłumaczył dla Wolnych Konopi: Pablo Duży i Hubert Dworczyński
- Konopie w jednej grupie z heroiną? Analiza kontrowersyjnej klasyfikacji i nasze działania - 26 listopada 2024
- Prośba do obywateli: Zapytajcie kandydatów o depenalizację marihuany! - 26 listopada 2024
- Pismo do Ministerstwa Zdrowia w sprawie ograniczenia teleporad dla pacjentów korzystających z medycznej marihuany - 24 listopada 2024