Obecnie najczęstszym, prawnie uzasadnionym medycznym zastosowaniem marihuany jest kuracja efektów ubocznych chemioterapii. Moja pierwsza próba wykorzystania medycznej marihuany jako terapii pomocniczej przy intensywnych, groźnych dla życia nudnościach i wymiotach spaliła na panewce i nie udało mi się osiągnąć rezultatów na jakie oczekiwałam. Niemniej druga próba miała świetne efekty w uśmierzaniu bólów związanych z innym lekiem: Taxolem
Rozpoczęłam chemoterapię w 1999 roku, w wieku 41 lat, po zabiegach chirurgicznych na piersiach i węzłach chłonnych. Po konsultacji z naturopatą w kwestii medycyny alternatywnej miałam wybór: przyjęcie wysokich dóz witaminy C i nadtlenku wodoru (czynnik aktywny w wodzie utlenionej ? przyp tłum.) lub A/C (adriamycin i cisplacin) – najczęściej używanej kombinacji w przypadku terapii raka piersi – chemioterapię. Choć sama uznają się za niekonwencjonalną zdecydowałam się jednak na terapię konwencjonalną. A/C miało wysoki wskaźnik skuteczności, podczas gdy druga forma miała jeszcze udowodnić swoją skuteczność.
Po pierwszej kuracji A/C powiedziano mi, że mam cztery godziny zanim uderzą mdłości i wymioty. Poszłam więc do spożywczaka i zaopatrzyłam się w produkty, które pomogły by mi się nawodnić, i miałam nadzieję, że objawy się nie przytrafią.
Zanim zdążyłam odebrać Zofran ( środek przeciwwymiotny), pojawiły się pierwsze nudności i szybko nastąpiło następne stadium: wymioty ? do śmietnika w sklepie Shop & Stop, a później w samochodzie. Pomyślałam sobie: nie ma to jak odrobina upokorzenia na dokładkę do uroku mej bladej cery.
Gdy wróciłam do domu, zapaliłam marihuanę, licząc, że przynajmniej zredukuję mdłości. Niestety, uderzający aromat zioła, jego smak i dym tylko pogorszyły sprawę. Ku memu przerażeniu i niedowierzaniu nagle pojawił mi się odruch wymiotny przy maryśce, co przy mojej
Sprawa pogorszyła się jeszcze gdy Zofran okazał się niebezpieczną porażką. Po nocy nieprzerwanych wymiotów, nieprzytomną i halucynującą znalazła mnie moja przerażona 9-cio letnia córka. Karetka zawiozła mnie do szpitala.
Podczas mojego krótkiego pobytu podano mi kolejny steryd droperidol. Miałam 12-godzinną reakcję alergiczną. Wprawdzie przeszły mi wymioty, ale opuchlizna języka i gardła utrudniała mi oddychanie.
W końcu, gdy sąsiad z łóżka obok i jedna z pielęgniarek pokłócili się z moim lekarzem i nalegali, że mam reakcję alergiczną, podano mi Depo-Medrol. Dziesięć minut później, poczułam się na tyle dobrze by się wypisać.
To wydarzenie pchnęło mnie do poczynienia własnych badań, które były lekko przerażające ale też wiele wyjaśniły. Odkryłam, że wyzwalacz hiper-emezji (ciągłych wymiotów) znajduje się z mózgu. Odkryłam, że pacjenci, którzy mieli reakcję podobną do mojej na pierwszy zabieg po prostu stymulowali i utrwalali reakcję w tej części mózgu, która je zapisuje i powtarza, gdyby ?truciznę? podano po raz kolejny. Oznaczało to, że moja kolejna doza chemii wytworzyłaby podobne, lub nawet gorsze, rezultaty ponieważ reakcja była już zapisana w mózgu i czekała tylko na wyzwolenie.
Moje poszukiwania ujawniły jeszcze jedną rzecz, że terapie uzupełniające do zwalczania efektów ubocznych chemoterapii mogą spowodować śmierć. Ludzie umierają nie tylko od samego raka lub chemii ale też od reakcji alergicznych na leki mające przynieść ulgę przy efektach ubocznych. To sprawdziłam na własnej skórze, lecz szczęśliwie, nie okazało się to dla mnie śmiertelne.
Razultat mojej następnej terapii A/C okazał się zgodny z moimi badaniami i przewidywaniami. Wtedy lekarz ustalił dla mnie lecznie w domu i opiekę pielęgniarską. Dano mi silne dawki Ativanu i Zofranu. Zofran zwiększono. Ativan dano w większych dawkach 5 mg co 4 godziny bym spała.
Gdy pytałam o zwiększony Ativan, lek który brałam regularnie przed snem, powiedziano mi, ze też ma przeciwwymiotne działanie.
Jaki był rezultat? Gdy spałam, miałam okropne koszmary, gdy się budziłam, ciągłe wymioty. Próbowałam znów palić, z nadzieją, ze tym razem pomoże. Niestety, smak i zapach wywoływały ten sam rozczarowujący efekt jak wcześniej ? wymioty.
Zrezygnowałam z zioła. Cykl spania i wymiotów trwał cały tydzień. Po tygodniu miałam symptomy odstawienia po Ativanie. Kolejny ?bonus? na który nie byłam gotowa. Lek ten znany jest z uzależniających właściwości, a przy wysokich dawkach jakie mi podawano, przez następny tydzień miałam straszny syndrom odstawienia.
To co przeczytałam wcześniej dodatkowo się zatem potwierdziło. Ativan mógł mnie zabić, tak się nie stało, choć syndrom odstawienia sprawiał, że sama chciałam z sobą skończyć.
Dwa razy zniosłam cierpienia związane z efektami ubocznymi chemii i terapiami mającymi te efekty łagodzić. Dlatego łatwo podjęłam decyzję by całkowicie przerwać terapię. Onkolog jednak przekonał mnie, żeby kontynuować kolejne cztery serie tylko z Taxolem zamiast A/C.
Efekty uboczne Taxolu wydawały się bardziej znośne, brak nudności i wymiotów, za to utrata włosów i bóle mięśniowe podobne do grypy przez około tydzień, po kuracji. Uznałam, że marihuana mogłaby mi pomóc skoro leki się zmieniły.
Bóle wywołane Taxolem były dużo intensywniejsze niż cokolwiek ?grypopodobnego? co wcześniej doswiadczyłam. Czułam się jakby coś mnie zgniotło i połamało mi wszystkie kości. Gdy pierwszy raz w takim stanie próbowałam naładować fajkę wymagało to ode mnie ogromnego wysiłku. Widziałam jednak, że marihuana ma działanie przeciwbólowe, a oficjalnie dostępne środki nie przynosiły ulgi.
W kilka minut po spaleniu ból zelżał. Z każdym razem gdy wracał brałam kilka buchów(przyp.red. zaciągnięcie się papierosem z marihuaną, określenie slangowe). Nie trzeba wspominać, ze fajkę miałam przy sobie przez cały czas i ciągle paliłam.
Przez następne kilka miesięcy mój organizm tak samo reagował na Taxol. Ból pojawiał się zgodnie z rozkładem, miałam jednak poczucie bezpieczeństwa wiedząc, że choćby tymczasowa ulga jest oddalona tylko o kilka machów.
Reakcja mojego onkologa na dane jakie mu przedłożyłam w związku z paleniem, i swoim wyborem środka ulgi nie okazała wielkiego wsparcia ? co nie było dla mnie zaskoczeniem. Owszem przyznała, że marihuana jest środkiem przeciwbólowym i ?mogłaby? być pomocna lecz odmówiła dyskusji na ten temat i nadania temu swego autorytetu. Nauczyłam się już, żeby nie promować zielonego jako lekarstwa u kogoś kto ufa tylko terapiom konwencjonalnym. To marnowanie czasu i energii.
Wierzę, że obie moje terapie i związane z nimi odkrycia warto opublikować. Niezależnie od tego jak wielkim aktywistą na rzecz medycznej marihuany pacjent by nie był, ?najważniejsze? są kwestie prawne. Najbardziej niepokoi mnie niechęć środowiska medycznego do kompromisów, do zgłaszania wiedzy na temat korzystnego działania marihuany, którą otrzymują od pacjentów.
Obawiam się, że onkolodzy ciągle będą odmawiać potwierdzenia właściwości marihuany, szczególnie w kwestii zwalczania efektów ubocznych chemoterapii, co niewątpliwie dałoby podstawę do dalszych badań. Wątpię żeby udało wam się kiedykolwiek przeczytać równie szczere i dokładne świadectwo jak to w jakimś magazynie, który moglibyście znaleźć na wieszakach w supermarkecie. Mam za to prosty przekaz dla czytelników: marihuana ma wiele właściwości medycznych, niektóre cudowne, inne być może mityczne. Nie twierdzę, że inni nie skorzystają na paleniu marihuany przy mdłościach wywołanych chemoterapią. Nie zadziałała ona dla mnie przy pierwszej kuracji, ale miała świetny efekt przy drugiej kuracji.
ŹRÓDŁO: CANNABIS CULTURE
Pacjentka medycznej marihuany: Patricia Allen
Tłumaczenie dla Wolnych Konopi: Ibrahim Ibn Raziel
Komentarz Wolnych Konopi:
Artykuł pochodzi z 2005r. Od tamtej pory trochę zmieniło się na naszą korzyść . To zasługa aktywistów konopnych a przede wszystkim Was samych – pacjentów medycznej marihuany! Dzięki takim relacjom, coming outom promujecie normalność i zdrowie! Przybliżacie nas do racjonalności i walczycie z oszustami, którzy na waszym cierpieniu zbijają kapitał!
- Amnestia dla skazanych – manifestacja - 7 listopada 2022
- DEFOLIACJA – KONTROWERSYJNY TRENING ROŚLIN - 30 marca 2018
- KONOPIE LECZĄ – DEBATA O MEDYCZNEJ MARIHUANIE (06.05.2015 – KRAKÓW) - 5 maja 2015