Marihuana rosła, zanim człowiek zszedł z drzewa i wymyślił przestępstwo. Państwo polskie chce z nią walczyć? Przecież to roślina i sobie poradzi – dziwi się Tomasz Obara z ruchu Wolne Konopie. Aby móc palić w spokoju jointy, poszedł na wojnę w sprawie zmiany prawa narkotykowego.
Od niego zaczyna się historia Inicjatywy Wolne Konopie, czyli ruchu na rzecz liberalizacji ustawy narkotykowej. W zeszłym roku było głośno o sprawie Metrowego – za posiadanie 0,44 gr suszu konopi indyjskich odsiedział pół roku w więzieniu.
Metrowy rapuje:
To najgorszy nawyk a więc za kraty chorzy jaracze trawy ( ) i taki człowiek odizolowany z poczuciem winy za te jebane dwa gramy, zapłakany spogląda na twarz mamy,nierozumiany przez nią ale nadal kochany.
Prywatnie daję sobie w czub
– Przeczytałem o Metrowym i kiedy wyszedł, nawiązaliśmy kontakt. Gadaliśmy przez Skype’a. A w marcu zeszłego roku założyliśmy fundację Biuro ds. Załatwianych Innaczej – opowiada Tomasz „Gota” Obara. Lat 32. Wzrost wysoki. Znaki szczególne: od 20 lat pali marihuanę, kilkakrotnie karany za jej posiadanie. Na rzecz zmiany prawa narkotykowego działa od 2004 r. – Jestem „bezrobotny, bez zasiłku, bez chaty” – podkreśla. – Jako adres podaję: „Dworzec Centralny, kasa nr 1. Pytać panią Zosię”. Ten status daje mi dużo możliwości, bo system nie może mnie rozgryźć. Nie mam żony, dzieci. Nie ograbią mnie z rzeczy, których nie mam.
Prezesem fundacji jest Jędrzej Sadowski, student prawa. Lat 27, wzrost średni, znaki szczególne: afrykańskie warkoczyki. Trzykrotnie zatrzymywany z art. 62 (za posiadanie). W Wolnych Konopiach zajmuje się stroną merytoryczną i prawną. Pisze odwołania, m.in. to przeciwko Bronisławowi Komorowskiemu, który tuż przed wyborami prezydenckimi jako marszałek Sejmu zablokował rejestrację komitetu obywatelskiego „100 tys. podpisów za liberalizacją ustawy narkotykowej”. Sąd Najwyższy uznał bezprawność tej decyzji. – Prowadzę też projekty badawcze, a prywatnie jestem „narkomanem” i lubię sobie dać w czub – śmieje się Jędrzej.
Wydają bezpłatną gazetę pod tytułem „IdeaLISTKA”. Ma nr ISSN i nakład 100 tys. egzemplarzy. Prowadzą kilka projektów:
* „Przyklej plakat u sąsiada”, czyli na klatce, w szkole, miejscu pracy;
* „Sieję samosieję”, czyli nasiona konopi w miejscach publicznych: na klombach, trawnikach, przed komendą policji;
* „Otwarta pestka”, czyli rolnicy rolnikom rozdają nasiona (są legalne)
Organizują też Marsze Wyzwolenia Konopi, które odbywają się na całym świecie, a w Polsce od 2001 r. Liczba uczestników stale rośnie. Po zwycięskim starciu z Komorowskim Inicjatywa kuje żelazo, póki gorące. Do końca września zapowiadają kilkaset marszów i happeningów w całej Polsce. W ostatnią środę mimo zakazu ratusza na przemarsz spotkali się przed Komendą Główną Policji. Pikietowali pod Sejmem, gdzie „Gota” został zatrzymany za próbę rozbicia namiotu. – Wypuścili mnie w nocy, chociaż chciałem zostać. Usłyszałem, żebym wypier… z tymi konopiami do Rospudy – relacjonuje.
Od jutra mam być przestępcą?
Dwa tygodnie temu do Wolnych Konopi odezwała się na Facebooku Weronika Kozakiewicz. Lat 67, niepraktykująca rzeźbiarka, autorka kilku książek. Znaki szczególne: nie pali od dziesięciu lat. Żona prof. Mikołaja Kozakiewicza, socjologa, marszałka Sejmu kontraktowego, zwolennika legalizacji miękkich narkotyków, który podczas sejmowej debaty nad zaostrzeniem ustawy narkotykowej w latach 90. powiedział: „Czy ja mam być według państwa od jutra przestępcą?”.
– W domu marihuanę paliliśmy ja i syn, córka jest abstynentką, a mąż tylko papierosy. Był poważnym człowiekiem – uśmiecha się Weronika Kozakiewicz. – Nie walczył dla siebie. Rozumiał, że więzienia zapełnią się niewinnymi ludźmi. Zawsze był przeciwny zakazom.
Mikołaj Kozakiewicz spogląda ze zdjęcia w mieszkaniu w śródmiejskiej kamienicy. Zmarł w 1998 r. – To jego cała praca na temat konopi – pani Weronika pokazuje stosy dokumentów, ekspertyz, rozprawek, artykułów, przedruków i badań, a także naukowych książek o marihuanie, opasłych tomów po angielsku, niemiecku. O wykorzystaniu w medycynie, w przemyśle, o propagandzie na rzecz konopi i przeciwko. – Skutek obecnej ustawy jest taki, że uniemożliwia chorym na m.in. AIDS, epilepsję, stwardnienie rozsiane, bezsenność podjęcia alternatywnej terapii. Marihuana leczy i to są wyniki badań na całym świecie – stwierdza Weronika Kozakiewicz. Zwróciła się do Wolnych Konopi, żeby im to wszystko udostępnić.
Od tamtej pory „Gota” i Jędrek regularnie odwiedzają panią Weronikę. O pierwszym mówi „rewolucjonista”, o drugim „teoretyk”. Przeglądają wspólnie materiały, dyskutują. – Marihuana szkodzi? Wszystko szkodzi w nadmiarze! – denerwuje się Weronika Kozakiewicz. – Państwo nie dba o nasze zdrowie, truje nas na sto innych sposobów.
Złamana kariera przez punkt 4
Pierwszy w polskim ustawodawstwie zapis odnośnie do narkotyków pochodzi z 1923 r. i dotyczy opium. Potem długo, długo nic. – W czasach pokolenia dzieci kwiatów cała Polska była obsiana konopiami. Produkowało się z nich sznurki, worki – wspomina Weronika Kozakiewicz.
W 1985 r. pojawia się pierwsza ustawa antynarkotykowa. Penalizuje obrót, ale nie ma w niej ani słowa o karaniu za posiadanie. W latach 90. przez otwarte granice popłynął strumień „zachodnich” środków odurzających. Na fali antynarkotykowej propagandy Stanów Zjednoczonych, gdzie prohibicja konopna się zaczęła, ONZ przyjęła konwencję o przeciwdziałaniu narkomanii. W Polsce też podniosły się głosy o zaostrzeniu ustawy. Głównymi inicjatorkami karania za posiadanie były Barbara Labuda – minister w kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego – posłanka SLD Izabella Sierakowska i minister zdrowia Krystyna Sienkiewicz. Argument – walka z dilerami. W 1997 r. pojawia się art. 48: „Kto wbrew przepisom ustawy posiada środki odurzające lub substancje psychotropowe, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Jednocześnie w pkt 4 zapisano możliwość odstąpienia od karania za niewielkie ilości narkotyku na własny użytek. Po protestach, demonstracjach, debatach w 2000 r. Kwaśniewski przyjął nowelizację ustawy, czyli wykreślenie pkt 4.
– Jakie są tego skutki? Pełne więzienia młodych ludzi, którym łamie się życie, kariera, praca, bo mają w dokumentach „skazany”. Dlatego Wolne Konopie domagają się amnestii dla osadzonych – mówi Weronika Kozakiewicz. – Palaczy konopi wyrzuciłabym tylko z knajp i przystanków tak jak palaczy papierosów.
Nastraszą i wycisną maksymalnie
Jak wynika ze statystyk policyjnych, spośród wszystkich przestępstw stwierdzonych w 2008 r. z ustawy przeciwdziałania narkomanii 53 proc. dotyczyło posiadania nielegalnej substancji. Handlu – 15 proc. Zatrzymywani za posiadanie to głównie ludzie młodzi (53 proc. do 24. roku życia). W zeszłym roku Instytut Spraw Publicznych opublikował raport „Karanie za posiadanie. Artykuł 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii – koszty, czas, opinie”. Badacze przeprowadzili kilkaset wywiadów z przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości – od policji po służbę więzienną. Wynika z nich m.in., że większość nie uważa karania za posiadanie za skuteczne narzędzie w ograniczaniu handlu narkotykami.
Autorzy raportu podkreślają, że art. 62 godzi w nieświadomych, młodocianych konsumentów. „Jeśli facet jest dilerem, powie »Kupiłem od Zenka na Ząbkowskiej, pierwszy raz go widziałem «. Albo: »Znalazłem w śmietniku. Zaciekawiło mnie, co to za kulka «. I policjanci nic nie zrobią. A jak nastraszą gościa, który nie miał wcześniej przygody z organami ścigania, i on pęknie, to się go wyciska maksymalnie” – mówi jeden z badanych prokuratorów.
– Najskuteczniejsza walka z handlem to uprawa na własny użytek. Taki susz nie będzie zanieczyszczony, bo dilerzy dosypują np. tłuczonego szkła – przekonuje Tomasz Obara. Wolne Konopie domagają się prawa do trzech krzaków.
Pewien student SGGW skalkulował w pracy inżynierskiej opłacalność uprawy konopi przemysłowej (bez właściwości psychoaktywnych). Nosi tytuł „Ekonomiczne aspekty produkcji konopi w Polsce i na świecie”, a jej autor to Dariusz Zielonka, znany również jako DJ D.E.A. – Niestety, aby uzyskać pozwolenie, rolnik musi spełnić wiele biurokratycznych wymogów. Są częste kontrole. Wystarczy, że znajdą jedną roślinę z większą niż dopuszczona zawartością THC, i idziesz siedzieć – wyjaśnia. – A przecież w Polsce w latach 60. obszar upraw konopi wynosił 30 tys. ha. To wszechstronna roślina. Nie wymaga chemicznej opieki.
Promotor Dariusza nie był zachwycony tematem pracy. – Wolał, żebym sobie wybrał taki z listy, np. produktywność rumianku – mówi Zielonka. – W ramach pracy magisterskiej chciałem badać inne właściwości kwiatostanu konopi, ale zostałem skreślony ze specjalizacji. Bez podania przyczyny.
Kazali wyjąć sznurówki
Wolne Konopie w każdym województwie mają ok. 30 wolontariuszy, którzy tworzą Armię Konopną. „Jucha”, lat 21, blondynka w hełmie z liściem konopi i koszulce „30 gr na własny użytek”, należy do grupy warszawskiej. Podczas środowych pikiet przed Komendą Główną Policji i Sejmem krzyczała przez megafon: „Sadzić, palić, zalegalizować”, rozdawała ulotki. – Chcemy, żeby nas usłyszała cała Polska – mówi. – Po blantach nie jestem agresywna, tylko wyczilowana. Teraz odstawiłam, bo jestem w ciąży.
Wśród manifestantów z dyktafonem i notatnikiem biegała Edyta, studentka piątego roku nauk społecznych. – Piszę pracę magisterską o tym ruchu. Sama prowadzę zdrowy tryb życia: nie palę, nie piję, jestem wegetarianką. Ale wielu moich bliskich pali – wyjaśnia. – Zależy mi na dekryminalizacji posiadania, bo się o nich boję.
„Gota” i Jędrek ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, o zgromadzeniach, policji itp. mają w małym palcu. Instruują manifestantów, jak postępować podczas spisania. Ostatnio wydali poradnik prawny dla zatrzymanych za posiadanie.
Na środową manifestację przyszli też Joanna i Grzegorz. Przyjaźnią się od podstawówki, palą marihuanę od dziesięciu lat. Ona pracuje w korporacji, on jest nauczycielem w liceum. Oboje mają za sobą przygodę z art. 62.
Joanna: – Siedziałam z grupą znajomych w parku. Nie piliśmy, nie paliliśmy, ale ktoś miał dredy i bęben, więc pojawili się dwaj tajniacy. Krzyczeli, że przy próbie ucieczki będą nam strzelać w plecy. Znaleźli w mojej torbie 0,2 g tzw. suszu w folii aluminiowej. Nawet jednego blanta bym z tego nie skręciła. Zawieźli na komendę, kazali wyjąć sznurówki i stanik, żebym się nie powiesiła. Musiałam się rozbierać i kucać przed policjantką. Skończyło się sądowym umorzeniem, ale to nie było miłe. Potem przeglądałam protokół zatrzymania, gdzie napisali, że znaleźli przy mnie 0,6 g narkotyku. Okazało się, że liczą z opakowaniem. A gdybym to trzymała w skrzyni? Dostałabym dożywocie?
Grzegorz: – Mnie też kazali wyjąć sznurówki i pasek. Upokarzali. W celi siedziało ze mną dwóch nastolatków. Za to samo. Jeden dostał schizę, że matka się załamie, a wtedy on się potnie. Złapali go z jednym jointem.
Obecna propozycja rządu, by odstępować od karania za niewielkie ilości, obowiązuje dopiero na etapie prokuratora. Nie zapobiega najdroższej i najbardziej przykrej procedurze 48 godzin.
Palę i nikomu nic do tego
– Ja bym wolał robić inne rzeczy, niż użerać się z systemem, ale skoro on mi przeszkadza funkcjonować, muszę go rozwalić. Palę jointy i nikomu nic do tego – mówi „Gota”. – Marihuana rosła, zanim człowiek zszedł z drzewa i wymyślił przestępstwo. I państwo polskie chce z nią walczyć? Przecież to roślina i sobie poradzi.
W czwartek Obara „przemeldował się” z Dworca Centralnego na Wiejską 3/6/8/GOTA. Opłacił miejsce parkingowe, postawił przyczepę, a na niej sprzęt grający. Zapowiada, że będzie tu koczował do odwołania.
Weronika Kozakiewicz: – Młody człowiek zawsze buntuje się przeciwko temu, co zastał. A oni zastali świat, w którym za mało szkodliwą i przyjemną używkę idzie się do więzienia. Politycy nie zdają sobie sprawy z potęgi tego ruchu. Jeśli będą stawiać tamy, on za chwilę wybuchnie. I nie będzie to pokojowy ruch a la Gandhi, ale raczej leninowska iskra!
źródło:
- Konopie w jednej grupie z heroiną? Analiza kontrowersyjnej klasyfikacji i nasze działania - 26 listopada 2024
- Prośba do obywateli: Zapytajcie kandydatów o depenalizację marihuany! - 26 listopada 2024
- Pismo do Ministerstwa Zdrowia w sprawie ograniczenia teleporad dla pacjentów korzystających z medycznej marihuany - 24 listopada 2024