Dariusz Dołecki i Ewa Dołecka, rodzice czołowego działacza Stowarzyszenia „Wolne Konopie” Andrzeja Dołeckiego, wyszli na wolność kilkanaście godzin po śmierci Marii Dołeckiej – mamy Pana Dariusza. W związku ze sprowadzeniem oleju z kwiatów konopi indyjskiej dla ciężko chorej Pani Marii spędzili łącznie dwa i pół miesiąca w areszcie. Przez cały ten czas prokurator przebywał z nimi łącznie ok. 3 godzin i zapisał 5 stron notatek.
Mama Andrzeja, Pani Ewa, dzieliła 8 osobową celę m.in. z morderczyniami, doznała ze strony współwięźniarek przemocy emocjonalnej, nieustannie towarzyszyły jej obawy o własne bezpieczeństwo i stres związany z odcięciem od informacji ze świata zewnętrznego. Ojciec Andrzeja, Pan Dariusz, martwił się przede wszystkim o swoją żonę, której nie mógł ani wesprzeć ani otoczyć opieką w tych trudnych chwilach, szczególnie, że dochodziły do niego informacje o ciężkich warunkach w jakich Ewa przebywa. Dodatkowym stresem był fakt, iż matka Pana Dariusza znajdowała się w złym stanie zdrowia, również syn małżeństwa Dołeckich trafił na OIOM z powodu powikłań gastrycznych.
Po aresztowaniu Państwa Dołeckich stan babci Andrzeja, chorej na raka, uległ znacznemu pogorszeniu. W czasie gehenny rodziców Andrzej czuwał przy łożu babci musząc zajmować się wszystkimi sprawami związanymi z aresztowaniem i chorobą. Babcia, do czasu zachowania świadomości, codziennie pytała o Dariusza i Ewę o ich los. Zmarła na raka trzustki pozbawiona opieki syna, nie mogąc się choćby pożegnać z bliskimi. Cierpiała w okropnym bólu bez możliwości żadnej pomocy ze strony służby zdrowia, nawet samego uśmierzania bólu. Babcia Andrzeja została pozbawiona leku, który mógłby jej pomóc w pozbyciu się śmiertelnej choroby lub przynajmniej wydatnie ulżyć w odejściu z ziemskiego padołu. Poprzez działania służb, egzekwowania przez nich złego i szkodliwego prawa wymiar „sprawiedliwości” spowodował całkowite załamanie się zaufania obywatela do tej instytucji. Działania ludzi realizujących te antyludzkie procedury doprowadziły do zniszczenia ustatkowanego życia małżeństwa, które do tej pory nigdy nie weszło w konflikt z prawem, całe życie pracowali uczciwie tworząc normalną, przykładną polską jednostkę społeczną.
Prokuratura do ostatnich chwil nie przyjmowała do wiadomości o śmiertelnej chorobie babci, a dokumenty świadczące o jej stanie dziwnym trafem dochodziły wszędzie tylko nie do prokuratury. Dopiero gdy dowiedzieli się, że umarła Pani Maria zwolnili Państwa Dołeckich z aresztu bo obawiali się reakcji społeczeństwa!
Państwo Dołeccy, dzięki zaangażowaniu syna w działania prokonopne, dowiedzieli się o możliwościach medycznych marihuany. Po głębszej analizie tematu doszli do wniosku, że lek ten może być skuteczny na dolegliwości związane z nowotworem i chemioterapią, które występują u mamy Pana Dariusza. Z powodu niekwalifikowania się do chemioterapii i braku jakichkolwiek dalszych możliwości leczenia i wciąż pogarszającego się stanu zdrowia Pani Marii postanowili wypróbować działanie oleju. Lek ten, który wedle doniesień naukowych charakteryzuje się działaniem na komórki nowotworowe, wydaje się być często jedynym rozwiązaniem dla ludzi ciężko chorych. Kannabinole zawarte w ekstrakcie z konopi wykazują się w badaniach na szczurach oraz komórkach ludzkich poza organizmem hamowaniem rozrostu komórek nowotworowych. Wprowadzają je w stan „autofagii” i „apoptozy” czyli ich śmierci równocześnie pozostawiając zdrowe komórki „w spokoju”. Pani Maria nie miała możliwości spróbowania terapii olejem, zmarła w wyniku choroby nowotworowej 31 sierpnia br.
Stan obecny jest taki, że rodzice Andrzeja wychodząc 1 września z aresztu dowiedzieli się, iż niecałą dobę wcześniej zmarła mama Pana Dariusza, dla ratowania życia której tak wiele poświęcili. Ile ucierpi na tym ich zdrowie? Nie wiemy. Państwo Dołeccy stracili również prywatność oraz pracę, dodatkowo pozbyli się oszczędności swego życia na lek, który zostanie zniszczony przez ludzi, którzy nie mają w ogóle pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Zadłużyli się, by móc wykupić się z aresztu. Na tym wszystkim skorzystali jedynie funkcjonariusze służb i skarb Państwa. Uczciwi obywatele opłacili to bankructwem i stratą życia najbliższej osoby. Nie można w takiej sytuacji ufać instytucji jaką jest Państwo, które zawiodło w każdym aspekcie. Traci się w tym wypadku wiarę w ludzi je tworzące. Traci się szacunek do systemu i podstaw na jakich oparty jest otaczający świat. Zmienia się sposób myślenia, gdy za chęć pomocy innym jesteś okrzyknięty zbrodniarzem. Już nigdy ktoś, kto przeżył taką sytuację, nie będzie tym kim był przedtem. To zbyt duży szok dla organizmu i zbyt duży ubytek moralności, wolności i godności, aby pozostało to bez śladów.
Teraz Państwo Dołeccy za chęć ocalenia życia członka rodziny, dołączyli do mnie i razem czekamy na osądzenie. Według ustawy uznani jesteśmy za zbrodniarzy. Grozi Nam kara 15 lat więzienia – więcej niż za pedofilię, pobicie ze skutkiem śmiertelnym, znęcanie się czy gwałt ze szczególnym okrucieństwem. Czy ktoś odpowie za śmierć Pani Marii i areszt niewinnych ludzi?
Ten cały system to hańba, tortura i wojna przeciw własnemu obywatelowi, która musi się skończyć jak najszybciej! Nie mamy czasu, bo każdy z Nas może śmiertelnie zachorować. Każdy z nas może znaleźć się w sytuacji bez wyjścia!
Jakub Gajewski
REPORTAŻ TVN24 O PAŃSTWIE DOŁECKICH
- Konopie w jednej grupie z heroiną? Analiza kontrowersyjnej klasyfikacji i nasze działania - 26 listopada 2024
- Prośba do obywateli: Zapytajcie kandydatów o depenalizację marihuany! - 26 listopada 2024
- Pismo do Ministerstwa Zdrowia w sprawie ograniczenia teleporad dla pacjentów korzystających z medycznej marihuany - 24 listopada 2024