Sondaże Kantaru oraz CBOS dla Stowarzyszenia „Wolne Konopie” mówią same za siebie – większość Polaków niezależnie jaką opcję polityczną popiera, nie chce karania za używanie marihuany. Problem występuje jedynie w grupie seniorów 65+.
To jeszcze w tym przedziale wiekowym występuje przekonanie o potrzebie karania. Niestety owo grono ma wciąż największy wpływ na to, jakie zasady panują w naszym kraju. Jakbyśmy popatrzyli na średni wiek polityka i kościelnego hierarchy, którzy mają w naszym kraju realny wpływ na władzę, można zauważyć, że miażdżąca większość należy właśnie do tego przedziału wiekowego.
Obecnie aktywiści i działacze związani z polityką narkotykową powinni skierować swoją uwagę właśnie w tym kierunku. Musimy opracować system edukacji i rozpocząć aktywną i merytoryczną działalność kierując nasze agitacje do miejsc w placówkach służby zdrowia, placówkach opieki nad osobami starszymi i przede wszystkim we własnych domach i diecezjach. Wypada pozyskać przedstawicieli tego środowiska włącznie z księżmi, którzy nie boją się wyjść przed szereg. Trzeba powtórzyć to, co zrobiliśmy w przypadku medycznej marihuany, tylko będzie to jeszcze trudniejsze.
Powinniśmy mieć po swojej stronie różnej maści układy polityczne oraz media, bez których niemożliwe jest osiągnięcie względnie szybko zamierzonych celów. Musimy pozyskać środki na edukacyjne reklamy w mainstreamowych gazetach, czasopismach dla seniorów, czy bilbordach usytuowanych w okolicach kościołów, sanatoriów, czy domów opieki.
Należy wskazywać inne możliwości rozwiązania problemów uzależnień niż tylko penitencjarne. Wszakże nasi dziadkowie wychowywani byli we wszechobecnej przemocy i sami tak wychowywali naszych rodziców. Na ogół jeszcze do niedawna Polacy nie znali innych rozwiązań umoralniających niż tylko „pstryczek w nos” czy „klaps w pupę”. To samo tyczy się przedstawicieli kościoła, którzy w katolickich instytucjach wychowawczych, zakonach czy seminariach duchownych również stosują taki model wychowawczy wobec swoich podopiecznych. A przecież po tylu latach trudno nie zauważyć, że problem używania substancji psychoaktywnych nie jest problemem karnym, tylko zdrowotnym.
W Portugalii, kraju ludzi wierzących, który zmienił politykę prohibicyjną na redukcję szkód, to właśnie kościół katolicki był jednym z inicjatorów zmian. To on miał największy wpływ na przekonanie narodu, że represyjna polityka nie działa. Jak po wielu latach się okazało, ten model podejścia sprawdził się w pełni.
Niewielu wie, że ustawę o „przeciwdziałaniu narkomanii”, która w rezultacie promuje używanie substancji psychoaktywnych, szczególnie wsród ludzi młodych, tworzyło środowisko skupione wokół partii ZChN (Zjednoczenie Chrześcijańsko – Narodowe) pod przewodnictwem ultra katolika Mariana Piłki.
Tym samym zapewnił Polakom wzrost problemu narkomanii oraz zaserwował cierpienie, brak zaufania do instytucji publicznych i utratę wolności setek tysięcy ofiar. Spowodował nienawiść do służb porządkowych, brak poczucia własnej godności i bezpieczeństwa w miejscu swego bytowania. Osłabił poczucie patriotyzmu i wspólnoty narodowej, szczególnie wśród młodych ludzi.
Mimo iż u.o.p.n to dzieło zgodne z doktryną polskiego kościoła (innej ustawy ten człowiek nie mógłby zaakceptować) należy wspomnieć fakt, że wprowadzenie prohibicji było wspólnym dziełem „lewicy”, „prawicy” i wpływu kościoła katolickiego na prawo ustanawiane w Polsce. To „lewica” grała tu pierwsze skrzypce, a kościół i „prawica” ochoczo przyklaskiwała. Obecnie wyłącznie ludzie z „lewej” strony politycznego sporu, na czele z Aleksandrem Kwaśniewskim przyznali się, że to był błąd. „Prawica” i Kościół Katolicki mimo przeciwności faktów dalej stawia na system kar i zakazów. Wielu spośród obecnych włodarzy zaistniało w polityce dzięki ostrym kampaniom antynarkotykowym, opierając większość przekazu na mało szkodliwej marihuanie. Ich przyznanie do błędu byłoby wykazem słabości i pomyłki.
Niestety, jak wskazują sondaże, problem zalegalizowania użycia marihuany przez Polaków jest silnie powiązany z wpływem kościoła na politykę i opinię publiczną w naszym kraju. Wydaje mi się, że dopóki hierarchowie poprzez swoich politycznych funkcjonariuszy będą mieli wpływ na to, jakie prawo w Polsce obowiązuje, dopóty żadna dobra zmiana nie nastąpi. Prawdopodobnie legalizacja będzie możliwa dopiero po tym, jak społeczeństwo zrozumie, że kościół powinien służyć ludziom, a nie ludzie kościołowi, co objawi się w postaci zerwania konkordatu i uwolnienia się od wpływu Watykanu na nasz kraj.
Jakby głębiej się zastanowić i spojrzeć trzeźwym okiem na otaczającą nas rzeczywistość można wysnuć wniosek, że wbrew pozorom to użytkownicy marihuany są na czele prześladowanych mniejszości w Polsce. To my tułamy się po aresztach i więzieniach, to nas, na co dzień prześladuje „Ministerstwo Sprawiedliwości”, a dla Policji jesteśmy łatwym łupem do nabijania statystyk. Nie ma innych takich grup społecznych, które będąc nieszkodliwymi dla społeczeństwa, miałyby tak mało akceptacji wśród polityków i władz. Biorąc pod uwagę taką sytuację, rodzi się pytanie – czyż problem represji państwowych wobec użytkowników marihuany nie powinien zostać rozwiązany priorytetowo? Sondaże wskazują jasno. Czas to zmienić!
Zapraszam do analizy sondaży Kantar oraz CBOS.
- Konopie w jednej grupie z heroiną? Analiza kontrowersyjnej klasyfikacji i nasze działania - 26 listopada 2024
- Prośba do obywateli: Zapytajcie kandydatów o depenalizację marihuany! - 26 listopada 2024
- Pismo do Ministerstwa Zdrowia w sprawie ograniczenia teleporad dla pacjentów korzystających z medycznej marihuany - 24 listopada 2024