Niniejszy list otwarty stanowi polemikę do wypowiedzi dla portalu wpolityce.pl Profesora Aleksandra Nalaskowskiego z Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W odpowiedzi na sprzeczne z dorobkiem nauki w dziedzinie narkomanii i leczenia uzależnień – przedstawione poglądy prof. Nalaskowskiego, pragnę w publikowanym liście odnieść się do nierzetelnych argumentów, do których odwołuje się Pan w swoim artykule, udostępnionym pod adresem: WPOLITYCE.PL(link)
Opublikowany na łamach portalu wpolityce.pl mocny tekst na temat toczącej się dyskusji nad marihuaną wzbudził kontrowersje i zarazem ogromne poruszenie w środowisku osób działających na rzecz racjonalnej polityki narkotykowej. Głos w tej sprawie zajął m.in. specjalista terapii uzależnień Pan Jacek Charmast – były pracownik MONAR-u, a obecnie przewodniczący Stowarzyszenia Jump’93 – nadzorującego program Rzecznika Praw Osób Uzależnionych, którego polemika z przemyśleniami Profesora została opublikowana na stronie: POLITYKA NARKOTYKOWA(link)
Natomiast autor niniejszego listu otwartego, jako badacz, działacz i krytyk społeczny w obszarze tematyki poruszonej w ostatnim artykule Pana Nalaskowskiego, pragnie w liście – zająć stanowisko co do wygłoszonych tez i argumentów przez Profesora…
Prof. Nalaskowski przedstawia tezę, niestety podzielaną przez większość społeczeństwa, jakoby marihuana jest bardziej szkodliwą używką od alkoholu i nikotyny. – Nic bardziej mylnego. W raporcie Światowej Organizacji Zdrowia o zdrowotnych implikacjach używania konopi na tle alkoholu, nikotyny i opiatów z 1995 roku, będącego przeglądem ówczesnej literatury przedmiotu – zdecydowanie stwierdza się, iż ta hipoteza nie ma potwierdzenia
w badaniach naukowych!
Profesor odważnie mówi też, że:
„Papierosy zabijają wyłącznie palaczy.”
– niezmiernie kłóci mi się to z naukami moich nauczycieli w szkole, profilaktycznymi dopiskami na paczkach papierosów, a w końcu z
potwierdzonymi przypadkami o śmiertelnych chorobach u „biernych palaczy” – towarzyszy nikotynowców. Na marginesie sama nikotyna, o której wiele osób nie ma nawet pojęcia, iż to właściwie substancja psychoaktywna, która działa na ośrodkowy układ nerwowy podobnie jak amfetamina, z zastrzeżeniem, że nikotynowa moc oddziaływania na neuroprzekaźniki jest znacząco niższa. Jak donoszą najnowsze badania – trudniej jest wyjść z uzależnienia nikotynowego niż z kokainizmu.
Dalej Profesor Nalaskowski pisze:
„Marihuana natomiast jest szkodliwa od jednego „macha” jointem. I w przeciwieństwie niemal zawsze uzależnia. Szybciej i pewniej niż inne używki.”
– Tu chciałbym przypomnieć, iż uzależnienie od kannbinoli(substancji psychoaktywnych w marihuanie) w przeciwieństwie do alkoholu i nikotyny nie jest – najbardziej szkodliwym – uzależnieniem fizjologicznym! Mimo tego, to uzależnienie – psychiczne i społeczne, które jest łatwiejsze do przezwyciężenia. Również jako badacz problematyki tego uzależnienia chciałbym się dowiedzieć na bazie jakich opracowań, których badań – twierdzi Pan, iż szkodliwy jest jeden „mach”, który uzależnia „szybko i pewnie”, bo ja osobiście w żadnej literaturze naukowej nie znalazłem takich wniosków, które Pan przedstawia. Natomiast, chciałbym odesłać Pana do interesującej, zresztą nie pierwszej o tej tematyce publikacji „Zaprzestawanie używania konopi bez pomocy specjalistycznej” – Katarzyny Kocoń z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie opublikowanej [w:] Serwis Informacyjny NARKOMANIA nr 2(50)/2010. Jak wskazuje sam tytuł, autorka potwierdza to, iż przerwanie palenia marihuany i zupełna abstynencja przez jej użytkowników jest całkowicie możliwa, nawet bez specjalnej terapii, co w przypadku głębokiego alkoholizmu wydaję się być nieosiągalne!
Profesor kształcący kolejne pokolenia pedagogów pisze:
„Trawka i inne narkotyki zabija nastolatki, ludzi przed trzydziestką, zabija młodzież i generuje katastrofy”
– Kolejny nonsens – nigdy nie stwierdzono przypadku, jakoby bezpośrednią przyczyną śmierci było palenie konopi! Jeżeli Pan profesor takowy przypadek przedstawi, to osobiście zgłoszę Pana kandydaturę(o ile to możliwe) do nagrody Nobla… Jednak inne narkotyki zabijają – zgoda! Ten fakt wypisany jest przecież na paczkach papierosów. Natomiast, co do używania konopi, skutkującego jako pośrednia przyczyna śmierci – zachowując obiektywność – należy odnotować, iż może ona być przyczyną wypadków drogowych, jednak brak jest opracowań dotyczących skali tego zjawiska. Mimo to, zaburzenia poznawcze w prowadzeniu samochodu na „marihuanowym haju” są jednak zdecydowanie mniej upośledzające niż ciągła jazda samochodem przez 8 godzin o czym jednoznacznie mówią opracowania naukowe dotyczące tej problematyki.
„Prohibicja w USA o ponad 30% zmniejszyła liczbę alkoholików.”
– Co do tej tezy Pana Profesora, ośmielę się ją ocenić Pana własnymi słowami – „chcemy porównywać dane oficjalne z domniemanymi. Błąd metodologiczny.” – (bez komentarza!)
Zatrzymując się, natomiast przy prohibicji lat dwudziestych XX wieku w Stanach Zjednoczonych, której dziś zdaje się jest Pan zwolennikiem, pragnę przypomnieć o patologicznych dla amerykańskiego państwa skutkach jej funkcjonowania. O ile przed wprowadzeniem prohibicji mafia w Chicago odgrywała niewielką rolę, to po jej wprowadzeniu, zyskując gwarantowany monopol na handel alkoholem – zyskała pokaźne fundusze, które rozwinęły jej kolejne nie/legalne działalności. Dzięki korumpowaniu miejskich urzędników i funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości zyskała bezkarność i ogromne wpływy, inaczej mówiąc – nieformalnie przejęła władzę w mieście! Czy takie zjawisko dotyka teraz Polskę poprzez funkcjonowanie zorganizowanej przestępczości narkotykowej? Trudno to stwierdzić, ale należy mieć to na uwadze. Kończąc amerykański wątek w Pana wypowiedzi, pragnę jeszcze odnieść się do wizji zwalczania przemytu narkotyków zaproponowanej przez Pana Profesora…
Pisze Pan, że „możemy liczyć na chłopaków z FBI”
– kolejna dezinformacja z Pana strony! Nie możemy liczyć na pomoc FBI, bo „walka z narkotykami” nie leży w kompetencji tej instytucji. Zwalczaniem przestępczości narkotykowej w Stanach Zjednoczonych zajmuję się federalna agencja DEA(ang. Drug Enforcement Administration). Osoba z tytułem profesora, wypowiadająca się publicznie, o zwalczaniu przestępczości międzynarodowej powinna znać takie, wydaje się dla laików – szczegóły.
Kolejną kwestią, której dał Pan popis swojej zupełnej niewiedzy – to rola marihuany jako „furtki” do kolejnych (a według krytykowanej, ale jednak stosowanej przez Pana klasyfikacji – „twardych”) narkotyków:
„Niemal wszyscy kokainiści zaczynali od marihuany.”
– Tym zdaniem sugeruje Pan, iż przejście do kolejnych narkotyków jest bezpośrednią przyczyną używania przetworów konopi. Kłóci się to jednak z badaniami dr Steve’a Goldberga z US National Institute on Drug Abuse udzielającego się również na University of Miami, który stwierdził, iż: „Nie ma wprowadzających zmian biologicznych wynikających ze stosowania przetworów konopi, które uprzywilejowują do pójścia w nałóg twardych narkotyków.” Jak zaraz dodaje jest to bardziej „społeczna, czy też historyczna kwestia”. Natomiast udokumentowana nauka, w tych dziedzinach przedstawia dwie tezy dotyczące tej kwestii. Pierwsza z nich mówi, iż nabór do grona używających przetworów konopi odbywa się także wśród specyficznej subkultury nie posiadającej czynników chroniących lub/i wykazywaniem skłonności do sięgania po najrozmaitsze środki psychoaktywne. Zjawisko to dotyczy głównie takich non-konformistycznych grup, jakimi byli hippisi lub innych kręgów miłujących „ucieczkę od rzeczywistości”. Nieliczni terapeuci, którzy sięganie po „twarde narkotyki” diagnozują wcześniejszym paleniem marihuany, a nie innymi zaburzeniami psychospołecznymi, wyrządzają krzywdę swym podopiecznym, bo jak leczyć uzależnienie bez trafnej diagnozy?!
„Myślę, że zalegalizowanie marihuany to nic innego jak otwarcie rynku nabywczego dla handlarzy tzw. twardych narkotyków.”
– To kolejna nielogiczna sprzeczność poglądów Pana Profesora z osiągnięciami doczesnej wiedzy naukowej. To właśnie – nielegalność konopi – stanowi, iż jej używanie może być wstępem do kolejnych narkotyków, w związku z zakupem marihuany na tzw. ”czarnym rynku”. Dealer rozprowadzający marihuanę w swojej „ofercie”, często posiada także inne narkotyki, których kupno proponuje palaczom „trawy” – zepchniętych przez obowiązującą ustawę w głąb grup dewiacyjnych, zajmujących się handlem narkotykami. I tak alkohol, czy nikotyna z uwagi na swą legalność nie stanowią „furtki do uzależnienia” od środków odurzających, czy substancji psychotropowych, bo „okazjonalny piwosz”, czy „stary alkoholik” udając się do sklepu monopolowego po „procenty” nie ma możliwości kupna tam: Amfetaminy, Ecstasy, Kokainy i itp. Natomiast Pana hipoteza, o następstwie rozwoju nielegalnego rynku narkotyków w związku z legalizacją marihuany, na podstawie jedynej publikacji naukowej, do której raczył Pan się odnieść, czyli sprawozdania z badania Stanislava Grofa o LSD w kontekście polskiego rynku narkotykowego, to zupełna niedorzeczność. Dlaczego? Ponieważ handel LSD w kraju jest marginalny – dlatego, że na ten narkotyk nie ma w Polsce znaczącego popytu, który zanikł już ponad 30 lat temu! Wyrażam obawę, że głosząc swe poglądy nie zapoznał się Pan z żadnymi opracowaniami, choćby Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii dotyczącymi wielkości i segmentacji polskiego rynku narkotyków. Ba, Pana profesorskie pouczenie na początku artykułu, o błędzie metodologicznym w porównywaniu statystycznych danych dotyczących używania narkotyków, alkoholu i papierosów nie tylko jest błędne, ale świadczy o nieznajomości przez prof. Nalaskowskiego elementarnych opracowań epidemiologicznych ESPAD, czyli Europejskiego Projektu Badań Szkolnych na temat Alkoholu i innych używek, które dla Polski od milenijnego przełomu, przynosi możliwości porównywania danych na temat używania różnych substancji psychoaktywnych wśród młodzieży w 39 europejskich krajach. Jest to swoisty elementarz problemu narkotykowego wśród młodzieży szkolnej….
Wracając do nielegalnego rynku narkotyków, dla Pana Profesora oraz zainteresowanych problematyką podaję, następujące informacje:
Rynek narkotykowy w Polsce to jak szacowała jeszcze niedawno Policja:
– 50% Marihuana; – 40% Amfetamina i jej pochodne;
[Reszta narkotyków ma marginalne znaczenie w handlu]
Z czego 60% ziela konopi na polskim rynku pochodzi z krajowej produkcji, natomiast Polska jest prawdopodobnie największym eksporterem Amfetaminy! O której, o dziwo diagnozując przyczyny polskiej narkomanii nie wspomina Pan ani słowa. Dlaczego?
Przy okazji pragnę przypomnieć wyniki najnowszego badania toksykologicznego ścieków komunalnych w Poznaniu, które przynoszą wnioski, iż to właśnie amfetamina jest najczęściej używanym narkotykiem w tym mieście.
Bulwersująca Pana Profesora debata o marihuanie, mnie również bulwersuje, ale zupełnie z innego względu. Mianowicie, marihuanę w kontekście polskiego problemu narkomanii, często przedstawia się jako odpowiedzialną za całe to zjawisko, jakoby od niej wszystko się zaczynało, co jak przedstawiłem powyżej jest nieprawdą. Natomiast, najbardziej szkodliwym społecznie nielegalnym środkiem narkotycznym w Polsce jest – amfetamina oraz łatwiejsza w produkcji i jeszcze bardziej szkodliwa metamfetamina. Proszę porozmawiać z ludźmi od niej uzależnionymi, o kosztach tego uzależnienia. To przeciętny „amfetaminowiec” daje niebagatelnie większe zyski dla handlarza niż uzależniony od marihuany jej palacz! To właśnie cena i moc uzależnienia „Amfy” napędza w Polsce prawdziwy biznes narkotykowy, który prawdopodobnie został stworzony przez ludzi z dawnych służb PRL, którzy eksportowali polską amfetaminę na zachód Europy jeszcze w latach osiemdziesiątych. Rynek amfetaminy ma się w Polsce świetnie, właśnie dlatego, że jest dobrze skrywany w obliczu skupienia uwagi społeczeństwa i Policji – na problemie marihuany. Właśnie, dzięki karaniu zwykłych palaczy konopi, które Profesor Nalaskowski popiera, co skądinąd daje nienaganne statystyki Policji i doskonale maskuje funkcjonowanie poważnej – amfetaminowej przestępczości narkotykowej!
Warto również podkreślić, że karanie młodocianych za posiadanie narkotyków na własny użytek generuje postawy antyspołeczne wśród (dorosłej)młodzieży, podważając autorytet nie tylko do podmiotów opowiadających się za restrykcyjną polityką narkotykową, ale przede wszystkim do organów sprawiedliwości oraz grup dyspozycyjnych państwa.
Pan Profesor zajął również głos w dyskusji na temat szacowania nieznacznej ilości narkotyków, w oparciu o wiedzę znajomego przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości. Bardzo ciekawią mnie kryteria Pana kolegi – prokuratora w wyznaczaniu nie/znacznej ilości narkotyków, które pozwala stwierdzić, czy zaszło przestępstwo posiadania, czy też okoliczności pozwalają na umorzenie sprawy.
Największą bolączką polskiego prawa narkotykowego jest bowiem brak sprecyzowanych wartości granicznych stanowiących o posiadaniu środka na własny użytek. Skutkuje to zupełną samowolą prokuratorów i sędziów, co przekłada się nierównością prawa wobec wielu użytkowników marihuany. Zdarzały się przypadki, iż w jednym regionie kraju umorzono sprawę o 4 gramy ziela. Natomiast na drugim krańcu Polski skazano na więzienie osobę, przy której zabezpieczono tylko 0,44g. Jak wielka jest to paranoja, przytoczę sprawę jednego z naszych Aktywistów, który nieprawomocnie został skazany za uprawę znacznych ilości konopi. – Uprawiał konopie w ilości jednego krzaka. W takim razie, skoro według Sądu 1 krzak to znaczna ilość, to jaka jest ilość nieznaczna? – Pół krzewu? Ćwierć krzaka? – Nie da się przecież uprawiać tylko pół, czy ćwierć rośliny! Gdzie tu logika prawa? Proceder ten może jedynie ukrócić jasne sprecyzowanie wartości granicznych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii co do nie/znacznych ilości narkotyków!
Na koniec pragnę się odnieść do nietaktu, który naruszył dobro Stowarzyszenia, jak i wielu środowisk działających na rzecz racjonalnej polityki narkotykowej, a którego dopuścił się Profesor i były Dziekan Wydziału Pedagogicznego UMK w Toruniu. Pośrednie oskarżenia wobec mnie i ludzi, którzy chcą zmienić obecny system, którego funkcjonalnie postkomunistyczne rozwiązania pchają młodzież w kierunku narkomanii, o to jakoby – zrzucamy odpowiedzialność na Kościół i Solidarność za stan polskiej narkomanii to zupełna farsa. Takie głosy służą jedynie dzieleniu polskiego społeczeństwa, „napuszczaniu młodych na starych i starych na młodych”, a także rozbudzaniu niepotrzebnych emocji przy dyskusji na temat narkomanii, które znacząco utrudniają, tak potrzebną – logiczną dyskusję popartą merytorycznymi argumentami.
Co do samego tytułu artykułu – „O groźnej promocji narkotyków”, która w domyśle autora – uskuteczniana jest przez nasze Stowarzyszenie, ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Jednoznacznie temu oskarżeniu przeczy profilaktyczna akcja naszych Aktywistów z wykorzystaniem innowacyjnej metody networkingu :
„STOP methamphetamine”, której fanpage można znaleźć tutaj: PROFIL FACEBOOKOWY – STOP METHAAMPHETAMINE(link)
Natomiast słowa Pana Nalaskowskiego:
„A obok „wolnych konopi” trzeba powołać „wolnego bełta” i „wolną machorę”
(machora – niedopalony tytoń z papierosów – spożywany przez więźniów),
a także bezpodstawne stwierdzenie: „Wasz Zygmunt Bauman”
(który służył w NKWD) – to już zwykła bezczelność, której z uwagi na zachowanie merytorycznej dyskusji w niniejszym liście – nie będę komentował. Mimo wszystko, u kształcącego przyszłych nauczycieli prof. Nalaskowskiego najbardziej poraża obnażony w niniejszej polemice brak znajomości problemu narkotykowego. Zaprezentowana przez Profesora ignorancka niewiedza, a co za tym idzie – dezinformacja społeczeństwa na temat problemu marihuany i narkomanii, jeśli już znacząco utrudnia właściwe rozumienie tej poważnej problematyki, to co dopiero podjęcie skutecznych działań rozwiązujących zastałe problemy.
Łukasz J. KIESLICH
Student Socjologii / Wolne Konopie.org
- Konopie w jednej grupie z heroiną? Analiza kontrowersyjnej klasyfikacji i nasze działania - 26 listopada 2024
- Prośba do obywateli: Zapytajcie kandydatów o depenalizację marihuany! - 26 listopada 2024
- Pismo do Ministerstwa Zdrowia w sprawie ograniczenia teleporad dla pacjentów korzystających z medycznej marihuany - 24 listopada 2024