W sobotę, 25 maja, ulicami Warszawy przeszedł 9 już Marsz Wyzwolenia Konopi. Tegorocznym hasłem przewodnim była legalizacja medycznej marihuany, z czym wiązały się m. in. stroje aktywistów. Kilkaset osób przebranych było w białe fartuchy z czerwonym krzyżem i liściem konopi na piersiach, symbolizowali sanitariuszy walczących o naturalne lekarstwa dla pacjentów. A jeśli już o pacjentach mowa, to ci – licznie zgromadzeni, głównie dzięki aktywiście leczącemu się marihuaną – Jakubowi Szpakowi – szli lub, częściej, jechali na wózkach na czele marszu dyktując tym samym tempo.Zgromadzeni maszerowali również po to, aby wyrazić swoją dezaprobatę dotyczącą więzionych, a w tym jednego z
najbardziej zasłużonego działacza Wolnych Konopi, Andrzeja Dołeckiego. Dlatego też wiele osób, w tym polityków, miało koszulki z napisami „uwolnić Dołeckiego”, a cały tłum skandował ów hasło na zmianę z innymi, np. „uwolnić zatrzymanych”.
Ale po kolei. Marsz zaczął się przed 16, a ruszył nie, jak zwykle, spod placu Defilad, lecz z rogu ulic Emilii Plater i Świętokrzyskiej. Powodowało to pewne utrudnienia, głównie dla przyjezdnych z daleka, (a takich nie brakowało!), jak również dla tych, którzy kierowali się doświadczeniem poprzednich lat. Jednak aktywiści, zebrani aby pomagać w ostatnich przygotowaniach już od 9 rano, kierowali z chwili na chwilę tłumnie napływających ludzi na wskazane miejsce rozdając przy tym „Spliffy”, broszurki „Zażyj dawkę swoich praw”, czy reklamy firm i ulotki koncertów, które po przeczytaniu mogły służyć, jako tipy do jointów. Namawiali do przyjścia również innych, głośno informowali o czasie i miejscu, jak i celu manifestacji, czym wzbudzali ogólne zainteresowanie.
Tak oto do godziny mniej więcej 15:30 zebrało się około 20 tysięcy ludzi! Padł rekord, tylu nas jeszcze nie było! Źródłem tej informacji nie są media, a funkcjonariusz policji, który był jednocześnie operatorem kamery, dlatego też można uznać tę informację za wiarygodną (przepisy dot. organizacji i bezpieczeństwa imprez masowych określają liczbę funkcjonariuszy zależną od ilości zgromadzonych). Było nas tyle, że na oglądanych po marszu filmikach widać, jak cały tłum prawie nie mieści się na długości ulicy Emilii Plater od Świętokrzyskiej do Alei Jerozolimskich, a w tłumie po starcie można było wychwycić głosy policjantów „za gęsto idą”.
Jeszcze przed rozpoczęciem marszu dało się wyczuć gorącą atmosferę, tłum sam zaczął skandować „sadzić, palić, zalegalizować” i nigdy później nie potrzebował większej zachęty do zdzierania gardeł. Na początku peletonu miał ruszyć pierwszy z siedmiu samochodów, jednak ludzie byli już tak niecierpliwi, że ruszyli przed nim i właściwie szli za radiowozem policyjnym i osobami na wózkach. Wśród tłumu w równej odległości od siebie jechały lawety z aktywistami i artystami wspierającymi akcję, organizatorzy z tzw. szczekaczkami wykrzykiwali hasła, aby tłum nie milknął, a muzycy dawali koncerty na żywo, wśród nich m. in. Liroy czy Metrowy.
Bańki mydlane to flashmob zorganizowany na postoju tuż za rondem de Gaulle’a. W planie było puszczanie dużych baniek z jednego z samochodów, jak również rozdanie wśród ludzi 600 małych buteleczek z płynem. Tłum był tak wielki, a nagłośnienie zbyt słabe, więc nie sposób było zgrać puszczania wszystkich – małych i dużych – baniek w czasie. Jednak flashmob przerodził się po prostu w kolorowy marsz, bańki puszczane od tego momentu w różnych miejscach pochodu przez całą długość trasy nadały mu bajeczny efekt, a słane były za wolność naszą i waszą, za tych, co siedzą w więzieniach, za więźniów sumienia, za Andrzeja Dołeckiego, jednego z nich!
Dziecięcy wcale nie oznacza dziecinny, o czym mogą świadczyć przybyli na Marsz ludzie, wśród których było wiele osób młodych, lecz nie tylko. Znaleźli się działacze polityczni, działacze wspierający akcje medyczne, ludzie starsi, hippisi, rodziny z dziećmi. Świadomość społeczeństwa, jak i powszechność potrzeby legalizacji marihuany jest coraz większa, a nasza obywatelska odwaga do walki o swoje prawa, prawo do naturalnej medycyny, czy też wolność wyboru, z roku na rok jest większa, że można pokusić się o stwierdzenie, że niedługo będziemy organizować pikniki rodzinne na rzecz Wolnych Konopi, a nie tylko manifestacje.
Póki co jednak możemy być dumni z licznego przybycia na Marsz, który jak zawsze był wesoły i wielokolorowy. Przewagę wzięła – z logicznych względów – zieleń, ale pojawiały się również stroje w barwach jamajskiej i etiopskiej flagi, jak i same flagi tych krajów, które dumnie powiewały nad tłumem w towarzystwie transparentów z hasłami walki o wolność rośliny, która daje tyle zastosowań, jak i walki o wolność Andrzeja Dołeckiego. W plebiscycie na najlepsze z nich na uwagę zasługują: „piwo, kawa, czekolada, marihuana”, czy „Chleba, pracy,marihuany”, na wyróżnienie załapały się też stroje: w tłumie krążyło kilka osób przebranych za doniczki z marihuaną, jak i za więźniów w pasiakach; pięknie wykonane zostały również wielkie, grube lolki, które były niesione przez tłum, największy musiało nieść niemal pięciu ludzi! Z haseł krzyczanych w tym roku nowością było „koko koko zioło spoko”, choć o ocenę się nie pokusimy.
Psychologia tłumu jest tak potężna, że nawet najgłupsze lub najbardziej wulgarne słowa potrafią być podchwycone, a tłum zgromadzonych na marszu ludzi miał w sobie wiele emocji, co było widać już na początku. Pojawiały się zatem hasła „kto nie skacze ten z policji, hop, hop, hop”, jak i inne, niekoniecznie pozytywne, kierowane wprost do funkcjonariuszy policji. Nie to jednak jest celem marszu, aby ubliżać ludziom, którzy wykonują swoją pracę, a prywatnie mogą się nawet z nami zgadzać. Celem jest manifestacja naszych poglądów i oczekiwań w stosunku do rządu naszego kraju, o czym stale przypominali organizatorzy. Po pierwszej fali nienawiści, która spłynęła z ust podnieconego tłumu, następnych nie było lub były niewielkie, a ludzie podchwycili zmodyfikowane hasło „kto nie skacze ten nie jara”, jak i „kto nie skacze ten fujara”.
Statystycznie było mało złapanych osób tego dnia, wg danych to 29 ludzi i na pewno nie wszyscy zatrzymani byli związani z ruchem. Mundurowi zachowywali się tak, jak należy. Jeden z incydentów, jaki miał miejsce na samym początku marszu, gdy osoba z tłumu, najwyraźniej pod wpływem alkoholu, opluła policjanta i została wykluczona z pochodu, dał przykład nieakceptowanego zachowania. Jednak takich przypadków było stosunkowo niewiele i Marsz należy zaliczyć do tych najbardziej spokojnych i bezpiecznych. Należy podreślić, że to nasza manifestacja jest najbardziej pokojowa ze wszystkich manifestacji politycznych.
Finał Marszu, odbył się pod sejmem RP, symbolicznym miejscem zmian w państwie. Ludzie głównie zgromadzili się pod sceną, inni, bardziej zmęczeni, usiedli na trawie nieopodal tworząc piknikową atmosferę. Tutaj miały się rozpocząć koncerty i panel dyskusyjny. Specjalnie na nasz Marsz przyjechali do nas niesamowici goście. Jednym z nich, zasługującym na szczególną uwagę, jest działacz ze Stanów, Mike Corral, który w swoim przemówieniu nadmieniał, że policja jest jego sprzymierzeńcem, medyczna marihuana jest całkowicie legalna np. w Kalifornii i że tak powinno być na całym świecie, a nasz ruch jest całkowicie uzasadniony, a nasz głos zasługuje na bycie dostrzeżonym przez władze. Swoje pięć minut miała również mgr Eliza Walczak, która jest założycielką programu FENIX, mającego na celu objęcie pacjentów leczeniem przy pomocy medycznej marihuany. Takich ruchów w Polsce do tej pory nie było, więc warto docenić, że są ludzie, którzy chcą się tym zajmować i mówią o tym otwarcie – to przyszłość naszego kraju, to przyszłość medycyny. Z innych względów pojawili się również Janusz Palikot, który, już
tradycyjnie, zapalił razem z zebranymi, Kamil Sipowicz, autor książki „Czy marihuana jest z konopi?”, którą można było nabyć, tak jak i inne gadżety (np. koszulki) niedaleko sceny. Swoją obecnością uświetnili Marsz również Mateusz Klinowski i Michał Pauli. Swoje miejsce wśród gości, jak i organizatorów mieli rodzice zamkniętego za pomówienia o posiadaniu marihuany Andrzeja Dołeckiego. Namawiali do licznego wstawiania się za uwolnieniem ich syna, jak i wszystkich niesłusznie skazywanych. Warto podkreślić, że dzień marszu był również Dniem Matki, w którym mama Andrzeja pokazała, co znaczy być prawdziwą mamą na dobre i na złe. Relacje mediów ograniczały swój przekaz do ukazania celu przemarszu, często podawały nawet śmieszne cyfry dot. ilości zgromadzonych (np. 3 tys.), dlatego też nie pojawia się nigdzie wzmianka o gościach i ich przemówieniach, jak również niewiele jest o akcji uwolnienia Andrzeja – więźnia sumienia, a szkoda.
Dla licznie zgromadzonych zagrali muzycy, w tym Liroy z nowym albumem „Przerwa”, Kali z premierową płytą „Gdy zgaśnie słońce”, Metrowy, Rufijok i Bu jako Kosmos, jak również i inni, a wszyscy śpiewali o jednym, wspólnym dla
wszystkich temacie legalizacji. Z materiału zarejestrowanego podczas koncertu Kalego ma powstać klip do znanego wszystkim kawałka „Tylko jeden buch”.
Po koncertach manifestacja została oficjalnie rozwiązana, manifestanci pouczeni, aby być ostrożnymi i zaproszeni na afterparty organizowane w klubie 1500m2. Aktywiści posprzątali teren wokół sceny, jak również ulice, którymi szedł Marsz. Po uprzątnięciu wszelkich oznak manifestacji można było udać się spokojnie na imprezę. Na afterze czekały na nas dwie sceny, a na nich niesamowici i niewyczerpani artyści, m.in. Kosmos, Junior Stress, Natural Dread Killaz, Tukan & Kasza, Earl Jackob oraz cała scena brzmień dubstepowych, d’n’b, czy też w rytmach jungle. Po minach wszystkich zgromadzonych można było odczytać, że są w dobrym miejscu i czasie i że, mimo zmęczenia, mają ochotę się dalej bawić, bo są napełnieni pozytywną energią!
Marsz Wyzwolenia Konopi 2012 uważać trzeba za bardzo udany z wielu powodów. Głównym z nich jest Wasze liczne przybycie (20 tys. !), za co należą Wam się podziękowania. Licznie przybyli również pacjenci, którzy, poprzez wyjście z cienia, mają szansę na bycie
zauważonymi, w konsekwencji objętymi programem leczenia przez konopie. Na uwagę zasługuje również dobra, acz jak zawsze – do ulepszenia, organizacja, co do której można mieć „ale” w kilku miejscach, jednak w głównym rozrachunku wyszło naprawdę dobrze, a błędy mogą posłużyć jako wnioski i rady jak organizować kolejne marsze. Należą się wielkie podziękowania dla aktywistów, a przede wszystkim głównych organizatorów, którzy dołożyli wszelkich starań, by ten marsz był naprawdę udany. Po trzecie – miłe i zaskakujące – stosunkowo niewiele interwencji policji, która skupiła się na pomocy w koordynowaniu manifestacji i zachowaniu bezpieczeństwa, a nie na nabijaniu statystyk. Cóż pozostaje? Jeszcze raz podziękować i zaprosić na kolejne marsze
walczące o wolność konopi – cudownej rośliny. Mamy nadzieję, że będzie ich jak najmniej i bynajmniej nie dlatego, że nie chcemy już ich organizować, mamy po prostu nadzieję, że nasz głos zostanie usłyszany i wreszcie doczekamy się zmiany jednego z najbardziej restrykcyjnych praw w Europie.
Wolne Konopie
RELACJE WIDEO Z MARSZU WYZWOLENIA KONOPI W WARSZAWIE W 2012r.
1. Relacja Unikatowych Bong
2.Relacja Zgrywuza cz. I i II
- Konopie w jednej grupie z heroiną? Analiza kontrowersyjnej klasyfikacji i nasze działania - 26 listopada 2024
- Prośba do obywateli: Zapytajcie kandydatów o depenalizację marihuany! - 26 listopada 2024
- Pismo do Ministerstwa Zdrowia w sprawie ograniczenia teleporad dla pacjentów korzystających z medycznej marihuany - 24 listopada 2024