Wszyscy zwolennicy Wolnych Konopi doskonale wiedzą, że nasze stowarzyszenie od początku działalności domaga się racjonalizacji prawa narkotykowego w Polsce. Jednym z niewątpliwych, wspólnych sukcesów aktywistów i polityków jest legalizacja medycznej marihuany, do której doszło przed kilkoma laty. Mimo to prawo wciąż nie zostało dostosowane do potrzeb pacjentów. Bardzo istotną kwestią jest wpływ – lub jego brak – na zdolności motoryczne podczas kierowania pojazdami mechanicznymi po spożyciu konopi. Pan Andrzej, pacjent medycznej marihuany ze Szczecina, został zatrzymany przez policję, gdy palił skręta w aucie. Utrata prawa jazdy sprawiłaby, że pacjent nie będzie mógł wykonywać swojego zawodu. Mężczyzna, choć pracuje jako kierowca, jest wieloletnim użytkownikiem konopi, a z biegiem czasu empirycznie stwierdził, że THC w żaden sposób nie pogarsza jego zdolności psychomotorycznych. Czy tak jest – na tę chwilę nie wiadomo. Aby potwierdzić (lub zdementować) ten fakt obrońca pacjenta, adw. Stelios Alewras, zaproponował przełomowy w Polsce eksperyment procesowy! Oto szczegóły.
Polskie przepisy prawne co do kierowania pojazdami po spożyciu konopi są precyzyjne: ustawodawca nie określił dozwolonej zawartości poziomu THC we krwi, na wzór alkoholu. Jest to zgodne z aktualnym stanem wiedzy, ponieważ większość naukowców wskazuje, że stężenia THC we krwi kierowcy nie sposób jest kategorycznie i automatycznie wiązać z zaburzeniami zdolności prowadzenia pojazdów. Zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego należy ustalić, czy ujawnione stężenie oddziaływało na OUN tak jak stężenie alkoholu 0,5 promila.
Umowne limity a rzeczywistość
Zazwyczaj sąd powołuje biegłego toksykologa, któremu zlecone jest wykonanie badania stężenia THC i zadane zostaje pytanie, czy przy ujawnionym stężeniu kierowca był pod wpływem. W samym już pytaniu jest błędne założenie, że stężenie THC we krwi może być kategorycznym dowodem na tę okoliczność. Biegły toksykolog sporządza opinie, z której wynika każdorazowo, że jeśli ujawnione stężenie THC we krwi przekracza próg 2-2,5 ng/ml to oznacza automatycznie, że kierowca był pod wpływem, powołując się na umowne ustalenia z konferencji „naukowej” 2012 roku, gdzie grono zaproszonych „ekspertów” ustaliło umowne limity dla THC.
Taki stan rzeczy, jeśli sąd uzna opinię za wystarczającą, powoduje skazanie z art. 178a na grzywnę/ograniczenie wolności/pozbawienie wolności, 3 lata zakazu prowadzenia pojazdów, 5000 zł na fundusz pomocy pokrzywdzonym oraz koszty sądowe (zazwyczaj ok. 1.000 – 2.000 zł). De facto w ten umowny sposób jest pomijany regularnie stan prawny, który nie wiąże zaburzeń z określonymi limitami oraz orzecznictwo Sądu Najwyższego, które nakazuje ustalenie wpływu tej substancji na OUN tak samo jak w przypadku nietrzeźwości (0,5 promila alkoholu we krwi).
Dodatkowo, drugi wyrok za 178a powoduje obligatoryjny dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Oznacza to, że w Polsce lepiej nie wsiadać za kierownicę po zastosowaniu marihuany, niezależnie od tego czy substancja została przyjęta w celach medycznych czy rekreacyjnych. Tym samym: dla wymiaru sprawiedliwości to nieistotne czy poziom metabolitów THC w organizmie wynosi 200 ng/ml (wartość bezpośrednio po spożyciu marihuany) czy np. 3 ng/ml (kilka godzin lub dnia po spożyciu). Liczy się jedynie „opinia toksykologiczna”, która w jednym i drugim przypadku będzie wskazywała, że przekroczono umowny limit polskich toksykologów, co oznacza, że kierowca był pod wpływem.
Lekarz: Po marihuanie bezpieczniej niż po alkoholu
Co więcej, nawet wśród lekarzy nie ma konsensusu co do faktycznego wpływu medycznej marihuany używanej codziennie przez pacjentów na zdolności motoryczne za kierownicą pojazdów mechanicznych. Doktor Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, gubernator i członek Prezydium Europejskiej Federacji Szpitali i wiceprzewodniczący Korporacji „Zdrowe Zdrowie” Pracodawców RP, podczas panelu medycznego dla pacjentów konopnych Central European Cannabis Forum 9 października 2020 roku wypowiedział się na temat kierowania pojazdów po spożyciu medycznej marihuany. Czy zdaniem uznanego lekarza pacjenci medycznych konopi stanowią jakiekolwiek zagrożenie dla siebie i innych użytkowników ruchu?
– To zależy od wielu czynników. Przede wszystkim od dawki, od indywidualnej tolerancji, długości podawania leku i momentu użycia przed jazdą samochodem. Nasza strategia leczenia medyczną marihuaną polega na tym, by pacjent w ciągu dnia nie odczuwał psychoaktywnych efektów leczenia marihuaną. To raczej rezerwujemy na wieczór, czy też na sytuacje, gdy pacjent nie będzie się zawodowo udzielał, czy prowadził samochód. Prowadzenie pojazdów mechanicznych po spożyciu różnych substancji jest przeciwwskazane, ale medyczna marihuana nie jest tu jakimś wyjątkowym lekiem, który zasługuje na napiętnowanie. Na napiętnowanie zasługuje alkohol – podkreślił dr Jarosław Fedorowski.
Lekarz pokusił się też o ciekawe porównanie.
– Z punktu widzenia medycznego różnica między alkoholem, a medyczną marihuaną czy marihuaną w ogóle, z komponentem THC, polega na tym, że funkcje związane z automatyzmem, gdy prowadzimy samochód (reakcja na nieoczekiwaną przeszkodę, kierunkowskaz, zmiana biegów) ulegają pewnemu zaburzeniu. Natomiast inaczej jest w przypadku funkcji kognitywnych, związanych z ostrożnością, percepcją, a nie automatyzmem. Trzeba przyznać, że te mechanizmy obronne u użytkowników marihuany – według badań, które miałem okazję czytać – działają w ten sposób, że taki człowiek prowadząc auto zdaje sobie sprawę, iż jego motoryka jest zaburzona, jego umiejętności nie są takie jak bez żadnego spożycia i jednak prowadzi samochód w sposób bezpieczniejszy: jedzie wolniej lub utrzymuje dłuższy odstęp od poprzedzającego samochodu. Różnica z alkoholem jest dramatyczna! Alkohol te zdolności wyłącza, osoby jeżdżą agresywnie i szybko, a po marihuanie bezpieczniej i wolniej – wskazał prezes Polskiej Federacji Szpitali.
Innego zdania niż dr Jarosław Fedorowski jest dr Jerzy Jarosz, który kategorycznie przestrzega przed kierowaniem pojazdami po skręcie. Wolne Konopie uważają, że nadarzyła się doskonała okazja, by sprawdzić, jak jest faktycznie. Proponujemy wykonanie eksperymentu procesowego, który miałby odbyć się przed szczecińskim sądem.
Eksperyment procesowy w Szczecinie?
W czwartek, 15 lipca 2021, o godzinie 8:40, w sali nr 61 w Sądzie Rejonowym Szczecin Centrum w Szczecinie odbyła się rozprawa pacjenta medycznej marihuany, pana Andrzeja. Mężczyzna został zatrzymany, kiedy spożywał skręta z marihuany, prowadząc pojazd. Pacjent jest wieloletnim użytkownikiem medycznych konopi, sam stwierdził empirycznie, że lekarstwo w żaden sposób nie wpływa negatywnie na jego zdolności za kierownicą. Tezę pana Andrzeja mógłby potwierdzić biegły neurolog, ale szczecińskie sądy… oddalają wszelkie wnioski dowodowe w sprawie przesłuchania toksykologów spoza regionu. Pacjenta reprezentuje związany z Wolnymi Konopiami adwokat mec. Stelios Alewras oraz mec. Marta Zielińska. Prawnik Wolnych Konopi nie ukrywa swoich zastrzeżeń co do pracy wymiaru sprawiedliwości w stolicy woj. zachodniopomorskiego.
– Sądy szczecińskie w ogóle nie dopuszczają dowodu z opinii innych biegłych niż biegli szczecińscy. Obawiamy się, że sprawa pacjenta zostanie potraktowana rutynowo i zostanie oddalony wniosek o dowód z opinii neurologa, a ponadto, że sąd oddali wniosek obrony o przeprowadzenie eksperymentu procesowego sprowadzającego się do zbadania stężenia substancji po zażyciu, a następnie przeprowadzenia testów psychomotorycznych we właściwej jednostce – informuje mec. Stelios Alewras.
Eksperyment procesowy miałby wyglądać następująco: pacjent, po zażyciu lekarstwa, zostanie przebadany pod kątem poziomu THC w organizmie, następnie na zamkniętym placu manewrowym (np. w jednostce WORD) specjaliści ocenią zdolności psychomotoryczne badanego.
Adwokat pana Andrzeja wyjaśnia, że mężczyzna jest wieloletnim pacjentem marihuany, od jakiegoś czasu sformalizowanym – otrzymuje wykupywane w aptece lekarstwo. Pacjent uważa, że konopie w ogóle nie upośledzają jego zdolności do kierowania pojazdami.
– Pan Andrzej stoi na stanowisku, że w związku z wieloletnim używaniem konopi, obecnie – niezależnie od tego czy był po spożyciu lekarstwa czy nie – prowadzi on samochody w taki sam sposób. Pacjent nie spowodował żadnej kolizji przez ostatnich kilkanaście lat.
Kto ma rację?
Wolne Konopie nie twierdzą, że pacjent ma pełną słuszność co do braku wpływu medycznej marihuany na kierowanie pojazdami. Apelujemy jednak, aby dać oskarżonemu mężczyźnie możliwość dowiedzenia swej racji. Odkąd medyczna marihuana jest legalna w Polsce, teoretycznie i praktycznie nic nie stoi na przeszkodzie, by specjaliści ocenili faktyczne umiejętności psychomotoryczne pacjenta tuż po spożyciu lekarstwa. Potrzeba jest jednak do tego dobra wola szczecińskiego sądu. Jaki jest sens wykluczania z ruchu drogowego pacjenta medycznej marihuany, jeśli okazałoby się, że po spożyciu niewielkiej dawki suszu w celu uśmierzenia bólu, prowadzi on samochód równie bezpiecznie jak sam Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro?
Eksperyment procesowy, na jaki namawiają wymiar sprawiedliwości Wolne Konopie, ma szansę stać się przełomem w polskim prawodawstwie i jest niezwykle ważny dla każdego pacjenta medycznej marihuany w Polsce.
– W interesie każdego pacjenta jest to, żeby sąd w szczecinie dopuścił do eksperymentu procesowego i zweryfikował, czy rzeczywiście jest tak jak twierdzą toksykolodzy, tj. że na podstawie wartości stężenia THC we krwi oceniają wpływ tej substancji na zdolność prowadzenia, w oderwaniu od zeznań świadków, wyniku badania reakcji psychoruchowych objętych w protokole pobrania krwi, nagrań obejmujących zachowanie kierowcy itd. – podkreśla mec. Alewras.
- Inicjatywa obywatelska 100 tys. podpisów. Rzecznik Praw Obywatelskich popiera Wolne Konopie iwytyka błędy Sądowi Najwyższemu! - 15 października 2021
- Medyczna marihuana a kierowanie samochodem. Szkodzi czy nie? Przełomowy eksperyment procesowy w Polsce? - 18 lipca 2021
- Uwaga rolnicy! Rząd nie dofinansuje upraw konopi Finola, bo… Ministerstwo Rolnictwa nie umie liczyć! - 12 czerwca 2021
Moim zdaniem jeśli jest się pod wpływem THC – tak samo jak każdej innej substancji psychoaktywnej – prowadzenie samochodu, obsługa maszyn itp. w takim stanie powinny być karane. Jestem zwolennikiem legalizacji konopii, włączając to rekreacyjne użytkowanie, ale jazda ze skrętem w ręce to już zakrawa o żart, nawet jeśli jest się użytkownikiem MJ w celach medycznych. A taki Pan robi tak naprawdę czarny PR konopiom, bo jakie Nikt mi nie powie, że będąc pod wpływem THC nie zmienia się percepcja i odbiór świata zewnętrznego – w końcu to silna substancja psychoaktywna. Np. wystarczy odpłynąć gdzieś myślami na chwilę (co. a zamyślić się zdarza się na trzeźwo), Po samym placu manewrowym można sobie jeździć bezpiecznie…Po wypiciu kilku piw też mógłbym wsiąść za kółko, bo wiem po sobie, że jestem trzeźwy, ale tego nie robię. O ile w samochodzie się siedzi i prowadzenie jest stosunkowo łatwe jeśli jest się doświadczonym kierowcą, ja np. nie wyobrażam sobie wsiąść na motocykl po joincie. W przypadku tego Pana – jeśli użytkuje MJ często – pewnie występuje efekt tolerancji i efekt działania jest inny, może łagodniejszy. Co jeżeli po joincie będzie kierował niedoświadczony kierowca albo świeży użytkownik? MJ zwiększa intensywność odbioru bodźców zewnętrznych i jeśli jest ich za dużo można wszystkiego nie ogarnąć.
Moim zdaniem, jesteś pod wpływem czegokolwiek mocniejszego -odpuść jazdę, bo jak się coś wydarzy niedobrego po drodze (nawet nie z własnej winy) – to jak udowodnisz, że to nie przez działanie substancji psychoaktywnej, skoro jest psychoaktywna? Nie mniej jednak, jest to ważna sprawa, życzę temu Panu jak najlepiej i więcej szacunku do królowej MJ 😉
Jeżdżę od lat pod wpływem THC i nie widzę żadnych przeciwwskazań. CNN, które jest przeciw konopiom zrobiło test jak to jest z tymi kierowcami i małe ilości thc powodowały bezpieczniejszą jazdę i większe skupienie. Czym więcej thc we krwi tym testowane osoby jeździły coraz wolniej ale dalej bezpiecznie. Gdy stężenie było za duże co ciekawe wszyscy odmówili dalszej jazdy. Test był robiony na osobach, które nie używają konopi codziennie więc osoby używające częściej są bardziej odporni na negatywne skutki mogące wpłynąć na kierowcę. Konopie mają krótkie działanie i już po 2godzinach od używania możemy spokojnie jeździć mimo tego, że stężenie we krwi thc jest wysokie.
To ważny moment dla polskich jaraczy. Tym gościem mógłby być każdy z nas a sytuacja nie ogranicza się tylko i wyłącznie do prowadzenia samochodu. Sam pracując za granicą, byłem niejednokrotnie świadkiem jak dobre chłopaki byli zatrzymywani na bramie przed wejściem na zakład rafinerii na rutynowy narkotest, a ich jedynym przewinieniem był…joincik na noc…