Czym jest „Uliczne BHP”?
Jest to umowna i potoczna nazwa na wspólne określenie zasad, według których poruszamy się w publicznej przestrzeni. Są to wewnętrzne wzorce dotyczące naszego prywatnego bezpieczeństwa. Stworzone samodzielnie bądź grupowo, w oparciu o okoliczną sferę działań. Ustalone przez nas i srodze przestrzegane. Jest to kawałek teorii, który stosowany w praktyce odczuwalnie zwiększa szanse na uniknięcie przykrych sytuacji. Nie jest to poradnik mafijny. To forma obrony przed wrogą represją. Swoista architektonika przetrwania w warunkach niesprawiedliwego zagrożenia i próba uniku zostania ofiarą wymiaru sprawiedliwości, który w przypadku użytkowników marihuany często przeczy temu słowu.
Historie tu opisane są zbiorem własnych doświadczeń lub wydarzeń zasłyszanych w bliskim otoczeniu. Przykłady mają na celu nakłonienie do refleksji na temat tego, jak w praktyce niedoświadczeni użytkownicy marihuany mogą sami sobie zaszkodzić.
Przypadek rekreacyjnego użytkownika. Klasyczna wpadka.
Wprowadzenie
Zakładamy, że nasz bohater ma na imię Karol i mieszka w małym mieście, porusza się pieszo jest studentem i niebawem kończy licencjat na kierunku humanistycznym. W przyszłości chce zostać nauczycielem języka polskiego w gimnazjum.
Wzbudzenie podejrzeń
Karol posiadający przy sobie 5g zioła, w momencie zauważenia patrolu lub funkcjonariusza Policji zaczyna się stresować i zachowywać inaczej niż przeciętny człowiek idący ulicą i nie mający nic do ukrycia …
Po chwili zostaje przyuważony na nerwowym zachowaniu, polegającym na przyspieszeniu tempa spaceru, częstym odwracaniu się w stronę policji, a następnie pospiesznym wyrzucaniu zawartości kieszeni w pobliskie krzaki. Policja może uznać za podejrzane np. trzymanie rąk w kieszeniach, założony kaptur na głowę, nagłe rozpoczęcie biegu po ich zauważeniu itd.
A przecież chwilę temu wszystko było w porządku.
A teraz?
Karol znalazł się w sytuacji paniki, ogromnego stresu przed negatywnymi konsekwencjami prawnymi, obaw przed utratą przyszłości, którą dokładnie zaplanował. Niestety, to Karol, uznaje swoją sytuację za zagrożenie i nieświadomie pokazuje to władzy. On sam inicjuje zainteresowanie funkcjonariuszy swoją osobą. Bardzo często w notatkach policyjnych znajdujemy zapis brzmiący następująco: „Osoba po zauważaniu patrolu zaczęła się nerwowo zachowywać, co dało podstawę do podjęcia czynności”.
Każdy funkcjonariusz jest przeszkolony, dokładnie wie na co zwracać uwagę. Wie o tym, że jeśli osobnik zachowuje się nienaturalnie, podejrzanie, nerwowo, jest to powód do podjęcia działań skierowanych w stronę podejrzanego.
Kontrola
– Dzień Dobry. Komenda stołeczna Policji, aspirant Grzebalski. Dokumenciki proszę, a co Pan tutaj wyrzucił?
Domyślacie się pewnie, że pakunek w krzakach został szybko podniesiony, obejrzany i sklasyfikowany przez funkcjonariusza jako susz koloru zielono brunatnego, prawdopodobnie marihuana. Karol zostaje zabrany w kajdankach na komendę. Testy potwierdziły konopie o wadze 4,75g i zawartości THC powyżej wartości dopuszczalnej 0,2%. Finalnie Karol, zachęcony sugestiami policji, że jest to najlepsze rozwiązanie, zamiast wnosić o umorzenie postępowania, poddał się dobrowolnie karze 1 roku odsiadki w zawieszeniu na 3 lata, a kilka miesięcy później sąd taki wyrok wymierzył. Mimo iż nie było na to żadnych dowodów, według sędziego „mógłby to wprowadzić do obrotu”, gdyż ilość ta mogła stanowić zgodnie z opinią „biegłego” 48 „porcji handlowych” po 0,1 grama każda. Dodatkowo zasądzono świadczenie pieniężne – 2000 tysięcy polskich złotych (przecież mógł być dilerem) i jako karany nie będzie mógł pracować w zawodzie nauczyciela … ani w wielu innych. Dochodzą koszty postępowania w kwocie kolejnych 2.000 zł. Dodatkowo nie będzie mógł pojechać do Kanady w celu odwiedzin swojej 98-letniej prababci i nie kupi kina domowego na raty, które chciał sprawić swojej ukochanej.
Refleksja
Jakby Karol zachował zimną krew, skupił się na telefonie, książce, reklamie na przystanku, bądź skierował swój krok w stronę policjantów, to prawdopodobnie nie znalazłby się w opałach. Teraz żałuje, wie że gdyby wcześniej przygotował sobie jakiś schemat odpowiedzi/zachowań/rozmowy, ta sytuacja nie miała by pewnie miejsca. Zamiast wyroku i zmarnowanej kariery Karola, policja mogła tego wieczoru zatrzymać agresywnego w stosunku do swojej rodziny alkoholika.
Oczywiście Karol standardowo spędził na dołku 24 godziny i bezczelnie przeszukano mieszkanie jego rodziców, gdzie był zameldowany. Mogą przeszukać tylko jego pokój, ale nieświadomi rodzice pozwolili zaglądać nawet do ich własnych szafek z bielizną i barku z alkoholem.
Biedny Karol. Po całym zdarzeniu, jeszcze zanim odzyskał sznurówki od policjantów, miał dużo czasu by przemyśleć swoje zachowanie na wszystkie sposoby. Spał na wielokrotnie zasikanej i wypranej poduszce. Okrył się kocem, którego kłaki widziały najgorsze. Jadł wodę z parówką i suchym chlebem. Otrzymał w gratisie kilka obelg od klawisza i dzielił pokój z agresywnym gostkiem, który pod wpływem alkoholu chodził z kosą po mieście. Wczoraj Karol o tej samej porze recytował w osiedlowym teatrze wiersze, które sam napisał. Dzisiaj siedzi, przemęczony, dojechany i pełen obaw co przyniesie jutro …
Po fakcie Karol wie, że miał kilka innych możliwości, wie też, że nie dopuści więcej do sytuacji, w której stres weźmie nad nim górę. Następnym razem przybierze wcześniej obmyśloną strategię, schowa swoje rzeczy, tak, żeby w czasie kontroli osobistej były dobrze ukryte, lub dzierżyć będzie zioło w ręce w taki sposób, żeby można było niezauważenie się go pozbyć. Wie, że kiedy Policjant spojrzy na niego, nie ukryje twarzy, ale wręcz podejdzie i udając turystę zapyta o drogę do jakiegoś miejsca lub po prostu przejdzie pewnie obok potencjalnych agresorów.
Karol już dobitnie dowiedział się, że podróżując z ładunkiem po mieście, musi być zawsze gotowy. Od tamtej pory, nieprzygotowany nie wyjdzie więcej z sortem z domu. Wyciągnął wnioski i opracował własne zasady dotyczące swojego bezpieczeństwa. Nawet przez chwilę nie zastanawiał się, żeby grać pod dyktando polityków, którzy chowając się za urzędnikami państwowymi robią mu krzywdę.
Poruszając się pieszo z ładunkiem zawsze przestrzegaj ulicznego BHP:
- Jako piechur miej swoją „baczkę” zawsze pod ręką, aby móc się jej szybko i niezauważenie pozbyć. Jeśli to niemożliwe, ukryj pakunek w majtkach/staniku. Zwiększa to szansę, że Policjant nie znajdzie przy tobie tego co wcześniej ukryłeś, chociaż nie jest to żadna gwarancja. Kiedyś na warszawskim Ursynowie ukryłem dwójkę w spłaszczonym wcześniej srebrze w policzku … Siedząc w radiowozie odpowiadałem na pytania czym się zajmuję i gdzie chodzę do szkoły z pakunkiem w buzi. Na szczęście pewność siebie pozwoliła mi zachować zimną krew, a policjanci myśleli, że seplenię naturalnie. Jednak przy wsadzaniu czegokolwiek do buzi w stresie i pośpiechu trzeba być ostrożnym. Może skończyć się udławieniem, a nawet śmiercią, były już takie przypadki w przeszłości.
- Przestrzegaj zasad. Nie przechodź na czerwonym świetle i nie łam zakazów. Nie przechodź skrótami przez tory, czy jezdnię, nie wchodź w zakazane miejsca, kiedy masz przy sobie ziele konopi indyjskich.
- Ubierz się w ciuchy o przeciętnych kolorach, nie idź w kapturze, z rękoma w kieszeniach, wpasuj się i staraj się iść w tłumie. Weź do ręki książkę lub zarzuć na ramię laptopa. Jeśli kątem oka zauważysz patrol, nie zwracaj na nich żadnej szczególnej uwagi.
- Bądź kreatywny! Jeśli siedzisz z ekipą na ławce, zawsze chowaj sort kilka metrów od ławki. Bądź pewny siebie, opanowany i kulturalny.
- Zadbaj, aby trzymać zioło w opakowaniu, które nie przepuszcza zapachu. Specjalne saszetki z filtrem węglowym, czy worki termozgrzewalne pozwolą Ci ukryć charakterystyczny zapach.
Czasami kontrola zdarza się mimo tego, że normalnie się zachowujesz. Policjant musi wypełnić „target”, aby statystyki się zgadzały, dlatego pod koniec roku nasilają się kontrole typowo represyjne, na „chybił, trafił”. Najważniejszą wtedy zasadą podczas takiego zdarzenia, to zachowanie zimnej krwi. Kultura osobista ma bardzo duże znaczenie. Nigdy nie okazuj pogardy wobec policjanta. Jeśli to policjant jest chamem, to też musisz zachować pewność siebie i spokój. Warto wtedy znać swoje prawa, aby móc przekazać swój punkt widzenia.
Pamiętaj, że policjant nie jest winny temu, że takie mamy w Polsce regulacje. On ma taką pracę i musi realizować swoje czynności. Dopóki cię nie krzywdzi fizycznie, lub nie znęca się psychicznie, staraj się pokazać swoją wyrozumiałość, ale nie bój się mieć swoje zdanie. Musisz uświadomić policjanta, że i on i ty, tak naprawdę zostaliście wpuszczeni „w maliny” przez polityków. Problem prohibicji to problem polityczny, a ewentualne używanie zioła to problem zdrowotny a nie karny. Coraz częściej słyszymy od zatrzymanych, że policjanci zachowują się w stosunku do nich maksymalnie w porządku, wyrażając osobiste poglądy na bezsens prohibicji.
Nie przeceniaj też roli policjanta. On ma za zadanie wykryć przestępstwo i doprowadzić ciebie przed oblicze prokuratora. To prokurator jest twoją wyrocznią, a nie policjant. To on decyduje czy postawić ci zarzut, czy może umorzyć postępowanie. Dlatego policjantom mów jak najmniej i nie ulegaj ich chwytom psychologicznym. Są dwie metody. Granie przyjaciela, albo wroga. I jedna i druga to na pewno wypadkowa ich poglądów, ale również wiekowa tradycja podejścia do podejrzanego. Tak ich uczył stary szkieł (policjant w gwarze poznańskiej)!
Przypadek rekreacyjnego użytkownika za kółkiem. Wyjątkowa sytuacja.
Było już ciemno. Janusz wracał z pracy do domu. Miał do przejechania kilkadziesiąt kilometrów. Zawsze z tej okazji kręcił sobie małego jointa i wsiadał za kółko (to jest głupie, nie rób tak, lepiej zrozum to szybciej niż Janusz!), włączał muzykę i powoli zmierzał w kierunku miejsca swego zamieszkania. Tym razem jechał z pracownikiem, którego miał podrzucić, dlatego do skręcania „lolka” przyłożył się jeszcze bardziej.
Rozmowa toczyła się w przyjaznej atmosferze, dym leniwie unosił się pod sufitem, a prędkość poruszania się po jezdni nie była piorunująca. W pewnym momencie naszej podróży, przy wjeździe do przydrożnej wioski, w oddali zauważyłem sylwetkę policjanta. Tenże osobnik zapewne również mnie zauważywszy, wychodził właśnie na skraj pobocza, wyciągając zza pazuchy policyjnego „lizaka”. Janusz dostrzegł również, że przed stróżem prawa stoi samochód dostawczy, który częściowo blokuje pas jezdni, po którym akurat dane mu było się poruszać.
Atmosfera zmieniła się diametralnie. W ułamek sekundy człowiek czerpiący z wolności garściami uświadomił sobie, że zaraz wolność może stracić. Jedyne co mu pozostało to otworzyć szybko okna i odłożyć jointa do popielniczki gasząc go na języku.
Zbliżywszy się pojazdem do policjanta i zważywszy na fakt, że w środku wciąż można było wyczuć dość intensywny zapach, Janek był przekonany, że „jest już po nich”. Dodatkowo język piekł niemiłosiernie, a z dwóch par aparatów gębowych wydobywał się najświeższej maści „kapeć”.
Na szczęście mózg Janusza zawiódł. Ruch ręką trzymającą tę sławną tarczę ostrzegawczą wprawił go w zdumienie. Stróż prawa pomachał nim wzdłuż pasa, jakim się poruszał. Nasz antybohater przyjął to za chęć eskorty jego pojazdu przed źle zaparkowanym autem i wskazanie mu dalszego kierunku poruszania się. Zareagował, tak jak uważał. Jak gdyby nigdy nic. Udając, że go tam nie ma. Pojechał dalej.
Kierowca i pasażer byli w szoku. Minęła chwila i popatrzyli się na siebie, delikatnie uśmiechając. Ich wzrok powędrował w stronę jointa w popielniczce. Po chwili obficie już kotłował się dym do ichnich płuc. Odetchnęli zgodnie z ulgą wraz z pierwszym wydechem. Ich oczy znów wnet zrobiły się czerwone.
Po minucie ciszy rozpoczęli rozmowę na temat zaistniałej sytuacji. Co najlepsze Janusza towarzysz pomyślał tak samo, jak on – również pojechałby dalej. Dlatego też przemierzali sobie wioskowy trakt w tempie dozwolonej prędkości dokańczając w spokoju jointa, oczywiście przy otwartych na oścież oknach samochodu.
Czy to koniec historii? Nic bardziej mylnego.
Wpadli w osłupienie, gdy opuszczając Wólkę i dogaszając spliffa, przez przypadek spojrzeli w lusterko, w którym zauważyli poświatę policyjnego radiowozu lub taksówki. Wnet zapaliły się sygnały dźwiękowe i świetlne, które wyjaśniły Jankowi jego zagwozdki i zwiastowały kłopoty. Zjechawszy na pobocze, czekali na to, aż kat przyjdzie, wyczuje i zetnie im głowy bez odczytywania wyroku.
Ku ich zdziwieniu nikt z radiowozu nie wychodził. Chuchali, dmuchali, aby wypędzić gnieżdżącą się w zakamarkach woń marihuany. Siedzieli sztywno, nie dając żadnych znaków, że w samochodzie odbywa się jakieś nerwowe zachowanie. Właściwie to używali tylko części rąk od łokcia w dół, nerwowo nimi machając. Minęło najdłuższych 5 minut ówczesnego życia i otworzyły się drzwi radiowozu od strony kierowcy.
Wysiadł z nich człowiek w odzieniu wiadomym, który powoli zaczął zbliżać się w naszą stronę. Szedł po elipsie i kładąc rękę na kaburze, zaczął podchodzić na odległość około pięciu metrów od naszego samochodu. Pochylił się lekko i zaświecił latarką prosto w twarz. Pozostało Januszowi wydobyć z siebie
– Dobry wieczór, Panie władzo.
Osobnik z cienia zobaczył, że obecnie jest „z twarzy zupełnie podobno do nikogo”. Podszedł zatem do drzwi mojego samochodu.
Czy was pojebało? –usłyszeli zgodnie i dosadnie. Od razu kontynuował temat – wWarszawie już dawno leżelibyście na glebie zakuci w kajdanki. Dlaczego uciekacie przed Policją? Wyskakujcie z dokumentów natychmiast!.
W Januszu buzowało ogromnie, ale zachowywał spokój. Prawdziwie zaskoczony zaczął tłumaczyć zaistniałą sytuację, jednocześnie szukając prawa jazdy.
Kolega obok był blady i skamieniały, patrzył się w jeden punkt, próbując zachować resztki ogłady. Już wtedy wiedział, że zjarał za dużo, ale resztkami sił wydobył z kieszeni swojej kurtki dowód osobisty. Policjant w tym czasie zawołał swojego kumpla, który stał przy radiowozie. Tenże funkcjonariusz podszedł z drugiej strony samochodu i zaczął zaglądać do wnętrza pojazdu. Na szczęście podróżników Janusz nie znalazł swoich dokumentów i odparł.
– Niestety dokumenty zostawiłem w domu.
Ta informacja zbiła trochę policjantów z tropu. Zaprosili go do radiowozu, aby sprawdzić czy ma prawo jazdy, a przy okazji użyć alkomatu. Jego kolega mógł odpocząć, a w januszowej głowie rozpoczął się dylemat. Jak rozmawiać z policjantami, w zamkniętym samochodzie, z wydobywającym się z ust zapachem palonej marihuany?
Tłumaczył zaistniałą sytuację zasłaniając usta prawą dłonią i kierując swoje słowa we wszystkie strony świata byle nie w stronę ich receptorów węchowych.
Na szczęście … miał szczęście, sprawa zakończyła się 50 złotowym mandatem i rozeszła się „po kościach”. Kilka lat później już takiego farta nie miał. Janek stracił prawo jazdy na 4 lata i zasądzono mu grzywnę 10 tyś PLN.
Pamiętaj nie warto używać marihuany przed lub w trakcie jazdy. To jest bardzo nieodpowiedzialne i głupie zachowanie, które może się dla ciebie bardzo źle skończyć! Nie wiadomo co jest gorsze. Brak prawka czy brak mózgu. Na pewno jedno z drugim się łączy i wzajemnie oddziałuje. Janek już nigdy nie wsiadł „upalony” do samochodu.
Poruszając się pojazdem z ładunkiem zawsze przestrzegaj ulicznego BHP:
- NIGDY NIE JEDŹ POD WPŁYWEM z szacunku do samego siebie i innych uczestników ruchu drogowego. Zrozum swój błąd zanim będzie za późno!
- Zaopatrz się w kamerę rejestrującą twoją jazdę oraz audio. Może to być kluczowy dowód w sądzie ukazujący fakt, że nie stwarzałeś zagrożenia dla innych uczestników ruchu, umożliwiający sądowi własną ocenę Twojego stanu.
- Jedź zawsze z dozwoloną prędkością i zapiętym pasem oraz zapalonymi światłami. Miej sprawne każde światło. Nie zaniedbuj tego. Nie rozmawiaj przez telefon bez zestawu głośnomówiącego.
- Kiedy zobaczysz radiowóz nie panikuj, zachowuj się naturalnie. Nie bój się go wyprzedzić jeśli jedzie zbyt wolno, nie chowaj się za nim. Nie jedź również zbyt powoli (za to również zdarzały się zatrzymania). Nie zmieniaj nagle kierunku jazdy, nie zawracaj i nie włączaj kierunkowskazu w ostatniej chwili. Po prostu jedź jak zwykły użytkownik ruchu drogowego, przecież takim użytkownikiem jesteś.
- Jak wieziesz śmierdzący ładunek to koniecznie uzbrój się w niezastąpione produkty pochłaniające zapach, takie jak żele, kostki, spreje czy płyny pochłaniające zapach. Jedyna znana mi i godna polecenia firma to ONA (to nie jest kryptoreklama). Produkuje doskonałe środki, które ochronią cię przed niesprawiedliwą karą. Niwelują każdy aromat. Wystarczy otworzyć i pozostawić w miejscu wydobywania się zapachu. Sprawdzone w praktyce i bardzo pomocne.
- Jeśli poruszasz się samochodem zadbaj o skrytkę, która nie wzbudza najmniejszych podejrzeń, np. dodatkowy box na bezpieczniki pod maską, zainstalowany tak, jakby od zawsze tam był lub pudełko na magnes, które możesz przymocować pod autem. Inną dobrą alternatywą są schowki imitujące np spray do opon, czy nawet gaśnice.
- Jeżeli używałeś marihuany kilka lub kilkanaście godzin wcześniej, to kup i miej zawsze pod ręką preparat maskujący toksyny w ślinie i na skórze. Najbardziej skuteczne są produkty firmy KLEANER (to też nie jest kryptoreklama). Jednak pamiętajcie aby używać ich zgodnie z instrukcją. Najlepiej 30 minut przed badaniem. Należy płukać w jamie ustnej przez minutę, następnie wypluć lub połknąć. Preparaty te są całkowicie bezpieczne dla naszego organizmu.
- Weź oddech i zachowuj się jak zwykły kierowca. Trzymaj porządek i nigdy nie pozwalaj na pozostawienie czegokolwiek, co mogłoby świadczyć o tym, że jesteś w posiadaniu kontrabandy.
A jednak cię chwycili.
- W przypadku zatrzymania najważniejszym momentem jest sytuacja gdy pada pytanie od funkcjonariusza: „Czy palił Pan marihuanę?”. Każde zająknięcie się lub wskazanie nawet odległego czasu ostatniego spożycia spowoduje rozpoczęcie procesu.
- W sytuacji, gdy test na ślinę wyjdzie pozytywny, a policjanci zaczną wymyślać, że twoje źrenice nie reagują na światło (lub inny „objaw”), spróbuj skorzystać z toalety i nagrać reakcję swoich źrenic na światło telefonem, najlepiej przed lustrem. Należy zamknąć oczy na kilka sekund, a następnie je otworzyć. W razie gdyby policjanci wymyślili sobie ten objaw (jest to częsta sytuacja, a w niektórych miastach to reguła przy pozytywnym wyniku na ślinę), będziesz dysponował dowodem wskazującym jak się zachowywały Twoje źrenice w chwili zatrzymania.
- Musisz pamiętać aby przekonać policjantów do oceny twojego zachowania. Powinni wpisać w protokole, czy potrafisz ustać prosto na jednej nodze, czy radzisz sobie z dotknięciem nosa, czubkiem palca, z zamkniętymi oczami, czy bełkoczesz lub się irracjonalnie zachowujesz. Jest to pierwsze koło ratunkowe – publiczność. Następnie musisz to samo uzyskać od lekarza, który będzie pobierał ci krew. Musi on potwierdzić, że twoja koordynacja psychoruchowa jest na odpowiednim poziomie. Wtedy zdobędziesz „telefon do przyjaciela”. Ostatnim kołem ratunkowym jest twój adwokat, który dysponując odpowiednią wiedzą i w rozsądny sposób wykorzysta koła ratunkowe będzie mógł załatwić ci jak najniższy wymiar kary.
Trzymaj się dzielnie i nie bądź głupi! Zawsze myśl o bezpieczeństwie swoim i innych. Bądź dojrzały i twardy, a nie miękki. Powodzenia!
Jeśli masz ciekawą historię prosto z „frontu” opowiedz nam ją wysyłając e-mail: rzecznik(at)wolnekonopie.pl
Siou i Tomczi
- List otwarty w sprawie proponowanych ograniczeń w dostępie do medycznej marihuany - 11 września 2024
- Droga ku depenalizacji cz.3 - 3 sierpnia 2024
- Dawkowanie THC związane ze zwiększonym czasem przeżycia u pacjentów z paliatywnym rakiem - 21 maja 2024