Dziś to najszybciej rozwijająca się branża w USA, choć jeszcze niedawno posiadanie jej produktów było wszędzie nielegalne. Liczba osób zatrudnionych w tym sektorze w pełnym wymiarze godzin wzrosła w ciągu kilku lat od zera do ok. 230 tysięcy, a to więcej niż przedszkolanek, pracowników bibliotek czy higienistek w gabinetach dentystycznych w całym kraju. Do tego wielomiliardowe zyski dla inwestorów i wysokie dochody z podatków dla stanów. Mowa oczywiście o uprawie, przetwórstwie i sprzedaży konopi indyjskich.
Legalizacja medycznej i rekreacyjnej marihuany błyskawicznie przyniosła niespodziewane rezultaty na rynku. W 2016 r. liczba miejsc pracy oferowanych w tej branży wzrosła o 18%. Rok później, w 2017, już o 445%. Dla służby zdrowia wskaźnik ten wynosił w tym samym okresie 70%, natomiast w najszybciej rozwijającym się dotąd sektorze gospodarki – branży technologicznej – 254%.
Trudno dokładnie określić, ale przyjmuje się, że w 2017 r. Amerykanie wydali na legalną marihuanę około 13 miliardów dolarów. Wcześniejsze oceny dotyczące 2018 już są nieaktualne, gdyż wraz z niedawną legalizacją w Kalifornii trzeba je było zrewidować. Szacuje się, że tylko w tym jednym stanie obroty w tym roku wyniosą $5.1 mld. Dla porównania, kalifornijczycy podobną sumę, bo $5 mld. wydają rocznie na zakup piwa.
Prognozy mówią, że w okresie najbliższych 3 lat wydatki na zakup kannabinoidów w USA przekroczą 21 miliardów dolarów, ale w połączeniu z pokrewymi usługami rynek wart będzie ponad 40 miliardów, podczas gdy zatrudnienie w tym sektorze wzrośnie o kolejne 414 tysięcy. Znów posłużmy się porównaniem: cała największa liga sportowa w USA, czyli NFL, ma według prognoz przynosić w 2027 r. około $25 mld. dochodu.
Wciąż nielegalna
We wszystkich raportach na ten temat zaznacza się jednak, iż uprawa i dystrybucja marihuany i jej pochodnych w dalszym ciągu jest nielegalna w świetle prawa federalnego. Dlatego pewnymi problemami, które mogą stać na drodze rozwoju tej branży, jest ryzyko prawne oraz niesprecyzowane deklaracje administracji Donalda Trumpa. Trudno jest przewidzieć, czy rząd zdecyduje się na ukaranie poszczególnych stanów, pozwoli na dalszą działalność honorując rozporządzenia poprzedniej administracji, czy może zmieni obowiązujące prawo decydując się na całkowitą dekrymializację posiadania i hodowli konopii indyjskich. Jeff Sessions, obecny prokurator generalny Stanów Zjednoczonych, nigdy nie ukrywał swej niechęci wobec marihuany i wielokrotnie zapowiadał srogie konsekwencje wobec stanów ją legalizujących. Mimo tego do tej pory niewiele się zmieniło, bo zdecydowanie sprzeciwili mu się republikańscy i demokratyczni kongresmeni reprezentujący stany czerpiące zyski z handlu kannabinoidami, główie Kolorado i Waszyngtonu.
Zresztą wśród polityków wyraźnie widać zmianę w podejściu do tego tematu. W momencie, gdy większość społeczeństwa zaczęła pozytywnie wypowiadać się o legalizacji marihuany, podobne opinie zaczęto powtarzać na Kapitolu. Wśród inwestorów znaleźć można wiele osób do niedawna zajmujących się zawodowo polityką. Na przykład do grona doradców firmy Acreage Holding, operującej już na terenie 11 stanów, dołączył niedawno John Boehner, były republikański przewodniczący Izby Reprezentantów. Wcześniej, jako legislator, zawsze zwalczał wszelkie próby legalizacji, a także dekryminalizacji marihuany.
Przykładów zaskakujących zmian zawodowych nie brakuje. Alan Gertner, który był szefem sprzedaży Google w regionie Azji oraz Pacyfiku, porzucił to stanowisko i aktualnie zajmuje się budową marki w branży marihuany. Wcześniej zdołał zebrać 10 milionów dolarów kapitału przez okres zaledwie 10 miesięcy.
W jego ślady poszedł również Eric Eslao, który nie tak dawno pracował jako menadżer produkcji w firmie Apple. Mężczyzna postanowił skupić się na produkcji batoników czekoladowych z zawartością konopi indyjskich.
Zysk dla inwestorów, dochód dla stanów
W tej chwili już 30 stanów dopuszcza u siebie medyczną lub rekreacyjną marihuanę zawierającą substancję psychoaktywną THC. Kilka dodatkowych, jak choćby Teksas, posiada prawa pozwalające na używanie w celach leczniczych niektórych produktów zawierających CBD, czyli organiczny związek chemiczny z grupy kannabinoidów, występujący w konopiach, ale bez działania psychoaktywnego. W sumie prawie 40 stanów w jakiejś formie dopuszcza do handlu tymi produktami, a to przecież ogromny rynek.
Mimo gwałtownego rozwoju większość graczy na tym rynku to jednak wciąż niewielkie biznesy ograniczające swą działalność do poszczególnych stanów, a nawet niewielkich ich rejonów. Pojawiają się już jednak więksi. Ostatnio cztery firmy z USA i Kanady połączyły siły tworząc grupę TILT, która w tym roku ma przynieść zysk w wysokości $70 mln. Wcześniej indywidualni udziałowcy zebrali ponad 150 milionów dolarów w postaci inwestycji i zabezpieczeń kapitałowych. W ramach współpracy dzielić się mają informacjami na temat uprawy, przetwórstwa, sprzedaży, tworzenia programów komputerowych obsługujących sprzedaż, a także operacji finansowych. Ten ostatni punkt przysparza sporo problemów, bo ze względu na obowiązujące prawo federalne, amerykańskie banki nie obsługują kont należących do biznesów z tej branży. Zajmują się tym zagraniczne instytucje finansowe pochodzące z krajów, gdzie marihuana jest legalna, które i tak ograniczają się wyłącznie do przyjmowania depozytów.
Wśród większych firm na rynku znajduje się również wspomniana wcześniej Acreage Holding oraz iAnthus Capital działająca na terenie Nowego Jorku, Massachusetts, Vermont oraz Florydy, która otrzymała niedawno $50 mln. z firmy inwestycyjnej Gotham Green Partners. Podobnych jest coraz więcej.
Producent piwa Corona, firma Constellation Brands, kupiła 10% udziałów w firmie Conopy Growth Corporation. Wartość przeprowadzonej transakcji szacuje się na ponad 191 milionów dolarów. Constellation liczy na zmianę prawa, która pozwoli jej na produkowanie w przyszłości napojów na bazie marihuany. Na razie pieniądze przeznaczone zostaną a rozwój sprzedaży innych produktów.
Oczywiście, by jakiś stan zdecydował się na legalizację marihuany u siebie, musi mieć w tym zysk. Firma analityczna BDS z Boulder w Kolorado ocenia, iż w 2017 r. w postaci podatków odprowadzono do stanowych budżetów od 4 do 5 mld. dolarów. Chodzi tu podatek od sprzedaży produktów tego typu, biznesowy, a także indywidualny pracowników sektora.
Gdyby marihuana stała się w pełni legalna we wszystkich 50 stanach, to wówczas w okresie kilku najbliższych lat w postaci różnych podatków odprowadzane byłoby przez tę branżę ponad 130 miliardów dolarów – mówią eksperci.
Za i przeciw
W okresie ostatnich kilkunastu lat drastycznie zmieniła się opinia dotycząca kannabinoidów w USA. Ostatnie badanie agencji Quinnipiac wykazało, iż za legalizacją marihuany opowiada się już 58% wyborców, natomiast 70% przeciwnych jest jakimkolwiek federalnym próbom karania stanów ją legalizujących.
FDA potwierdza, iż marihuana przyczynia się do poprawy jakości życia osób chorych na wiele schorzeń, a niektóre jej składniki posiadają właściwości lecznicze. W październiku ubiegłego roku American Public Health Association opublikowało dane wskazujące, iż od momentu zalegalizowania marihuany w Kolorado, spadła tam o 6.5% liczba śmiertelnych przypadków przedawkowania opioidami. Badania sugerują, iż kannabinoidy mogą być bezpieczną alternatywą dla popularnych środków przeciwbólowych.
Firma GW Pharmaceuticals zakończyła badania nad pierwszym lekiem bazującym na kannabinoidach i oczekuje na decyzję FDA w sprawie dopuszczenia go na rynek amerykański. Chodzi o Epidiolex wykorzystywany w leczeniu padaczki. Rokowania są obiecujące. Trzynastu specjalistów z FDA jednomyślnie zasugerowało, iż lek może zostać zatwierdzony – biorąc pod uwagę badania medyczne oraz ocenę czynników ryzyka i korzyści wynikających ze stosowania preparatu. Epidiolex nie zawiera THC, dlatego też jego przyjmowanie nie wywołałoby żadnych efektów psychoaktywnych.
Nie brakuje jednak głosów przeciw pełnej legalizacji na poziomie federalnym i stanowym, choć dyskusja na ten temat nie przypomina już toczonej przed kilkudziesięciu laty. Naprawdę nieliczni są wciąż zwolennikami utrzymywania wysokich kar za posiadanie marihuany, zdecydowana większość osób występujących przeciw legalizacji przyznaje, iż obowiązujące prawo jest zbyt surowe, a jego egzekwowanie zbyt kosztowne, do tego w okresie ostatnich dekad przyczyniło się do wtrącenia do więzień zbyt wielkiej liczby Amerykanów. Wciąż jednak według prawa federalnego marihuana uznawana jest za substancję uzależniającą i nieposiadającą żadnych właściwości medycznych, przez co znajduje się w tej samej grupie co LSD i heroina.
Wspomnieliśmy o badaniach wskazujących na pozytywne oddziaływanie kannabinoidów, należy więc przytoczyć te, które pokazują ryzyko legalizacji. Na przykład naukowcy z Northwestern University zauważyli dziwny kształt części mózgu odpowiedzialnej za krótkotrwałą pamięć u osób, które przez okres 3 lat w okresie dorastania zażywały marihuanę. Pamięć długotrwała upośledzona była u 18% osób biorących udział w badaniu. Wyniki sugerują, że zbyt mało wiemy jeszcze o wpływie tych środków na poszczególne narządy człowieka, zwłaszcza wśród młodych ludzi, by w tym momencie dyskutować o ich legalizacji.
Inny argument przeciwników dotyczy nieodpowiedniego przygotowania policji do oceny odurzenia środkami zawierającymi THC. Nikt bowiem nie poddaje w wątpliwość tego, że marihuana ogranicza możliwość prowadzenia pojazdów, choć niektórzy twierdzą, iż w mniejszym stopniu, niż alkohol. Obydwie substancje powinny być jednak traktowane tak samo. Jeśli mamy jasno określone parametry zawartości alkoholu w organizmie, czy nie powinniśmy mieć podobnych w stosunku do osób zażywających marihuanę? Na razie nie ma ustalonych, dopuszczalnych poziomów, a policja nie posiada odpowiednich narzędzi do ich kontroli. Nawet gdyby miała, to przecież THC pozostaje w krwiobiegu nawet przez dwa tygodnie, czyli długo po tym jak przestaje mieć wpływ na naszą koncentrację i czas reakcji. Do czasu rozwiązania tego problemu – mówią niektórzy – powinniśmy wstrzymać się z legalizacją.
Wreszcie najważniejszy być może argument tej strony, czyli brak zaufania do korporacji zajmujących się hodowlą, przetwórstwem i sprzedażą. Jak uczą doświadczenia z firmami tytoniowymi, alkoholowymi i farmaceutycznymi, tam gdzie pojawia się potencjalny zysk, zaczyna się agresywny marketing. To, że dziś niewielki odsetek społeczeństwa korzysta z tych produktów nie znaczy, że jutro nie będzie tego robiła co druga osoba. W imię zysku wielkie korporacje sięgną po sprawdzone metody promocji i sprzedaży praktycznie z dnia na dzień uzależniając nas od kannabinoidów. Badania wykazały, że wśród osób pijących alkohol około 10% pije powyżej 10 drinków dziennie. To najlepsi klienci przynoszący największy zysk. Obserwacje z Kolorado potwierdzają, że wśród kupujących marihuanę obecny jest podobny trend. 29.9% użytkowników najczęściej po nią sięgających odpowiedzialnych jest za 87.1% całego zapotrzebowania.
Rozpatrując argumenty obydwu stron będziemy prawdopodobnie świadkami dalszego rozwoju tego sektora. Nawet jeśli rząd uzna, że obowiązujące prawo federalne należy egzekwować, to kolejny może je zmienić. Zbyt dużo zainwestowano bowiem w nową branżę, zbyt wiele korzyści finansowych przynosi ona lokalnym samorządom, zbyt wiele tworzy nowych miejsc pracy, by nic się nie zmieniło.
Na podst.: Forbes, businessinsider, Vox,
opr. Rafał Jurak
ŹRÓDŁO: INFOLINIA.COM
- Konopie w jednej grupie z heroiną? Analiza kontrowersyjnej klasyfikacji i nasze działania - 26 listopada 2024
- Prośba do obywateli: Zapytajcie kandydatów o depenalizację marihuany! - 26 listopada 2024
- Pismo do Ministerstwa Zdrowia w sprawie ograniczenia teleporad dla pacjentów korzystających z medycznej marihuany - 24 listopada 2024