Kolejny list od naszej sympatycznej czytelniczki, której życie nie rozpieszczało. Teraz czuje się szczęśliwa ale tego co przeżyła nikt nie chciałby doświadczyć!
Takich przykładów jest dużo więcej wśród palaczy marihuany czy użytkowników innych narkotyków, osoby te są z reguły bardziej wrażliwe na wpływ otaczającego ich Świata, często cierpią z powodu braku akceptacji ze strony dorosłych, którzy często nawet nie starają się ich zrozumieć. Zostawia się ich samym sobie zajmując się własnymi sprawami. To, że dzieci biorą narkotyki jest głównie winą ich rodziców, którzy nie dojrzeli do tego aby je posiadać! Tak moi mili, wstępem do narkotyków nie jest wcale marihuana ale brak zainteresowania rodziców własną pociechą.
Postanowiłam podzielić się swoją historią w nadziei, że choć w maleńkim stopniu pomogę w zmianie obecnego wizerunku marihuany w Polsce.
Mam 29 lat. W tej chwili jestem zadowoloną z życia, szczęśliwą osobą. Jednak
nie zawsze tak było. Wychowywałam się w rodzinie na skraju patologii. Ojca przeważnie nie było w domu, jeździł po świecie za pracą. Matka piła na umór, przepuszczając większość zarobionych pieniędzy – swoich i męża. Nie zaznałam w dzieciństwie zbyt wiele miłości, za to byłam świadkiem scen, których żadne dziecko nie powinno widzieć. Gdy ojciec okresowo wracał do domu, awanturom nie było końca. Rodzice się bili, grozili sobie nożem, matka próbowała zrobić z ojca potwora. Często przychodziła w nocy do mojego łóżka, śmierdząca alkoholem, wtulała się w moje plecy i płacząc szeptała mi do ucha okropne rzeczy o moim ojcu i o życiu. Za dnia wrzeszczała na mnie, odreagowując swoje niepowodzenia, wytykała mi, jakim nieudacznikiem jestem, albo nie odzywała się wcale, każąc mi się domyślać, co jej chodzi po głowie.
Opisuję to, by pokazać w jakich warunkach kształtowała się moja psychika. Przez sytuację w domu żyłam w ciągłym strachu i smutku. Nie potrafiłam skupić się na nauce, byłam zamknięta we własnym świecie pełnym łez. Od ósmej klasy podstawówki cięłam się po rękach, niedługo potem zaczęłam palić papierosy i pić alkohol. W czasie liceum i krótko po miałam kilka nieporadnych prób samobójczych. Nie potrafiłam poradzić sobie z problemami, nie umiałam też znaleźć pomocy.
Po ukończeniu liceum wyprowadziłam się z domu, by uciec od matki i jej toksycznego wpływu. Niestety okazało się, że nie wiem jak cieszyć się życiem. Miałam same pesymistyczne myśli, bałam się dosłownie wszystkiego. Nie miałam siły na realne działanie, bo całą energię poświęcałam na wewnętrzną walkę z demonami. W końcu udałam się do psychiatry. Pan doktor powiedział, że jestem Dorosłym Dzieckiem Alkoholika, przepisał proszki i kazał poszukać terapii grupowej. Leki na depresję nie pomogły, czułam się po nich otumaniona, zamiast poprawiać nastrój sprawiały, że nie mogłam zebrać myśli. Na terapię nie mogłam się zdobyć. Prawie wcale nie jadłam, nie odczuwałam głodu. Nie miałam siły na proste czynności jak umycie się czy wyjście z domu. Leżałam po kilka dni w łóżku, paląc papierosy albo śpiąc.
W tym okresie przyjaciel przyniósł mi marihuanę. Wcześniej nigdy nie brałam narkotyków, jedynie nałogowo paliłam papierosy i dosyć często piłam. Pamiętam tamten wieczór, gdy zapaliłam z przyjacielem. On przez kilka godzin opowiadał mi niezobowiązujące historyjki, a ja się śmiałam. Śmiałam się głośno i szczerze. Przyniosło mi to ulgę, poczułam wtedy chęć do życia, dostrzegłam światełko nadziei. Marihuana sprawia, że się uspokajam, myśli łatwiej się układają, poprawia się samopoczucie – pomaga to w pracy nad sobą. Przeczytałam wiele książek z zakresu psychologi, by zrozumieć swoje problemy i wiedzieć jak z nimi walczyć. Rzuciłam papierosy, piję 1-2 piwa na miesiąc, zdrowo się odżywiam. Poukładałam życie osobiste i pozbyłam się depresji. Zaakceptowałam siebie, zaczęłam myśleć pozytywnie i cieszyć się życiem. Zajęło mi to kilka lat, ale się udało. Palenie trawki bardzo mi pomogło, myślę, że gdyby nie ta roślina, nigdy bym się nie pozbierała.
Marzymy z przyjacielem (a obecnie także partnerem życiowym) o kilku krzakach marihuany hodowanych na własny użytek. Towar kupowany od dilera nie zawsze jest dobrej jakości, zdarzają się okresy, że ciężko jest kupić cokolwiek. Biorąc pod uwagę, że palę regularnie, wolałabym polegać na własnej mini plantacji. Liczę, że wkrótce zmieni się prawo w Polsce i ludzie, którzy pomagają sobie paląc marihuanę, będą mogli to robić bez strachu o konsekwencje prawne.
Pozdrawiam. Magda
- Konopie w jednej grupie z heroiną? Analiza kontrowersyjnej klasyfikacji i nasze działania - 26 listopada 2024
- Prośba do obywateli: Zapytajcie kandydatów o depenalizację marihuany! - 26 listopada 2024
- Pismo do Ministerstwa Zdrowia w sprawie ograniczenia teleporad dla pacjentów korzystających z medycznej marihuany - 24 listopada 2024