Każde pokolenie ma swoją walkę, swoich męczenników i swoją biblię. W Polsce problemów nie brakuje, ale ludzie młodzi żyją na ogół izolowani od świadomości ich istnienia. Rynek pracy, mafie powiatowe, brak wolności słowa, sądownictwo i prokuratury sprowadzone do roli produkcyjnej taśmy. Szpitale, lekarze, dziennikarze, plecy, układy, konszachty, spółki i teczki. Dla młodych to dopiero przyszłość, choć czai się tuż za rogiem. Tymczasem narkotyki to ich chleb powszedni. Z tej przyczyny, polscy oburzeni to raczej uczestnicy Marszy Wyzwolenia Konopi, nie zaś wyzwolenia z systemowej represji, kreowanej przez skrojoną na miarę pokolenia ich rodziców gospodarki. Pokolenia, które decydowało do tej pory o wynikach wyborów.
To ostatnie się jednak zmienia, a Janusz Palikot był pierwszym z politycznych liderów, który dostrzegł potencjał wzbierającej fali rewolucji. I na niej pożeglował w stronie nieprawdopodobnego dla wielu wyborczego zwycięstwa. Wielokrotnie przy tym powtarzał, że walka o marihuanę jest dla dzisiejszych młodych tym, czym dla ówczesnych młodych była walka o wolną Polskę – kiedyś Solidarność, dziś Wolne Konopie.
Jak na ironię, niegdysiejsze pokolenie bojowników podziemia nie ma najmniejszych skrupułów, by zamykać w więzieniach tych, którzy ośmielają się odurzać czymś innym niż uświęconą polską krwią i wątrobową żółcią wódką. Dawni buntownicy przejęli władzę, a władzy raz zdobytej…
Widzę to także w swoich rodzinnych stronach, gdzie po plecach społecznego ruchu Solidarności wdrapali się na stołki ludzie przypadkowi i na ogół bez pojęcia. Dziś zwalczając opozycję metodami dawnych jej oprawców. Takie nasze polskie koła historii, ale ja nie o tym… Analogię z TAMTĄ WALKĄ przywołuję bowiem z następujących powodów.
Po pierwsze, odwoływanie się do tradycji Solidarności i obywatelskiego oporu stanowi wygodny klucz do świadomości społecznej, z jakiś powodów nieużywany. Pisałem już wiele razy, że wielką zasługą Ruchu Palikota jest odczarowanie debaty publicznej i wprowadzenie tematu narkotyków, a właściwie polityki narkotykowej, do politycznego mainstreamu. Na samo to czekaliśmy wieki. Do tej pory królowały przepowiednie zagłady i oskarżenia o mafijność, kierowane pod adresem każdego, kto nie podzielał zaściankowych wizji zwolenników radykalnego karania.
Ruch Palikota mnoży deklaracje, choć żadnym projektem ustawy nie dysponuje. Jest to oczywiście błąd i po początkowych wypowiedziach posłów Rozenka i Biedronia patrzę na ich dalszą werbalną aktywność z niepokojem. Jeszcze kilka sensacyjnych stwierdzeń odnośnie ilości i jakości, a media schowają wymienionych do tej samej szuflady, którą zamieszkuje poseł Macierewicz, ogłaszający kolejne wersje zamachu i mgły. Pomijane za to są dwa najważniejsze argumenty przemawiające za zmianą ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.
Konieczność reformy polityki narkotykowej nie wynika przecież z chęci zaprowadzenia w Polsce libertyńskich porządków i kondominium narkotycznego, lecz z oczywistej konieczności przywrócenia praworządności. Ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii jest bowiem źródłem naruszeń praw obywatelskich na ogromną skalę i przyczyną orzekania blisko dziesięciu tysięcy wyroków pozbawienia wolności rocznie za samo posiadanie niewielkich ilości narkotyków. Walka o zmianę ustawy jest walką o prawa obywatelskie z państwem stanu wyjątkowego, rodem z grudniowych mroków 81 roku.
Polityczny lis Jarosław podpowiada, jak uświadomić to społeczeństwu, wytycza drogę. Dlaczego więc nie pójść w te ślady i nie organizować konopnych marszów dla podkreślenia opisanych związków właśnie 13 grudnia? 30 lat celebrowania dawnego bohaterstwa, rozdrapywania ran wystarczy. Czy pod domem Generała nie można zapalić wreszcie czegoś innego niż znicze?
To oczywiście tylko niezobowiązujące żarty, ale ogólna idea warta jest rozpatrzenia. Podobnie, jak drugi argument, który Ruch Palikota w swoich wystąpieniach pomija. A przecież polska polityka narkotykowa to nie tylko niekonstytucyjny bubel, ale przede wszystkim mentalny anachronizm, szukający w środkach karnych i organach ścigania recepty na złożone zjawiska społeczne, w dodatku o podłożu medycznym. Gdy świat grawituje już w inną stronę, rodzimi urzędnicy kręcą się w kółko wspierani ludycznymi mitami, które sami przez lata pomagali pielęgnować.
Zamiast więc licytacją na gramy, posłowie Janusza powinni na każdym kroku podkreślać, że polityka rządu Donalda Tuska to szkodliwa bardziej niż wszystkie narkotyki razem wzięte szarlataneria uprawiana przez całkowitych ignorantów. Kompromitacja na skalę europejską, która prosi się o napiętnowanie i zmianę.
Doskonale wpisuje się w nią kolejne sensacyjne wystąpienie byłej Minister Zdrowia Ewy Kopacz, obecnie Marszałka Sejmu. Zapytana niedawno na konferencji prasowej, co sądzi o zmianie antynarkotykowego kursu, pewnym głosem wyraziła sprzeciw, gdyż wszystkie narkotyki to niebezpieczne substancje, uzależniające już od pierwszej dawki. Mieliśmy zdaje się już Ministra Edukacji, który obstawał przy stwierdzeniu, że Ziemię stworzył Wszechmocy i Miłosierny, a dinozaury spacerowały po krakowskim rynku. Powszechnie go wykpiwano. Ale czym różni się od tego przypadek Marszałek Kopacz? I ona pełnymi garściami czerpie z mitów, nie oglądając się na naukę.
W ten sposób jedynie potwierdzając, że właśnie 13 grudnia powinniśmy przeciwstawiać się narodowym legendom, gdzie wciąż jest za dużo krwi, a za mało trawy. Że o rozumie nie wspomnę…
[PS. Jako ilustrację do wpisu wykorzystałem pracę nieznanych mi autorów. Jeżeli czytają te słowa, bardzo proszę o kontakt, z przyjemnością uzupełnię wpis o odpowiednie dane.]
ŹRÓDŁO:
- Konopie w jednej grupie z heroiną? Analiza kontrowersyjnej klasyfikacji i nasze działania - 26 listopada 2024
- Prośba do obywateli: Zapytajcie kandydatów o depenalizację marihuany! - 26 listopada 2024
- Pismo do Ministerstwa Zdrowia w sprawie ograniczenia teleporad dla pacjentów korzystających z medycznej marihuany - 24 listopada 2024