Andrzej Dołecki, działacz społeczny, były poseł na sejm. Prezes Stowarzyszenia Wolne Konopie, walczącego o legalne używanie marihuany w celach medycznych, przemysłowych i prywatnych.
Wolne Konopie działają na rzecz depenalizacji i legalizacji marihuany w Polsce. Czy ustawa o medycznej marihuanie jest światełkiem w tunelu dla Waszych celów?
Bez wątpienia jest to olbrzymia zmiana, bo od 17 lat prawo w tym obszarze tylko zaostrzaliśmy, z wyjątkiem drobnej nowelizacji, która pozwalała prokuratorowi odstąpić od ścigania kogoś, kto posiada nieznaczną ilość substancji na własny użytek. To jest pierwszy raz, gdzie nasz parlament odważył się odwrócić bieg sprawy. To jest nieliczna ustawa, a w tej kadencji jedyna, która przeszła tak miażdżącą przewagą głosów. Na 460 posłów, 458 głosowało za. Tylko prokurator generalny i jego zastępca byli przeciw.
O liberalizację przepisów walczy pan w sejmie od lat. Przez chwilę również jako poseł partii lewicowej. A to właśnie rząd prawicowy odważył się na liberalne zmiany.
To wielki wstyd dla lewicy. Ale prawdą jest, że dopiero ten rząd mógł sobie na to pozwolić. Mają większość parlamentarną i się nie boją opozycji. PO i Palikot byli strasznie wystraszeni, co powie PiS i niemal pewni, że zablokuje taki projekt. Od lat słyszałem takie tłumaczenie polityków – my byśmy to zrobili, ale tamci nas zjedzą.
Tym czasem poszło gładko.
To nie przypadek. Pis znał nastroje społeczne. Badania opinii publicznej wykazały bardzo duże poparcie społeczne. Co ciekawe, nawet w tak zwanej Polsce B, w bastionach PiSu poparcie wynosiło średnio 70 proc. To utwierdziło rząd, że taka decyzja jest zgodna z oczekiwaniami elektoratu, a przy okazji pożądana przez przeciwników.
Kiełbasa wyborcza na kolejną kadencję?
Nie wiem. Sprawie bez wątpienia pomogła również medialna sprawa dr Marka Bachańskiego, zawieszonego w pracy w CZD, za terapie lekami na bazie marihuany. Kilkanaście matek, z dziećmi na rękach zostało pozbawionych możliwości kontynuacji skutecznego leczenia własnych dzieci. W mediach obserwowała to cała Polska. A w naszym kręgu kulturowym wciąż pokutuje kult matki. A więc gdzie nie można czegoś załatwić, tam poślij matkę z dzieckiem. A więc za sukcesem ustawy stoją kobiety, i los ich dzieci.
Nie powinny czuć się wykorzystane?
Wszyscy na tym skorzystają.
Czy da się oddzielić marihuanę medyczną od rekreacyjnej?
Moim zdaniem wcale nie trzeba tego robić. Opiaty są wykorzystywane w leczeniu, a niektórym służą do ćpania. Alkohol jest składnikiem syropów, a niektórzy piją go bynajmniej nie na ból gardła. I nikt nie rozważa tego jako problem. Jednak na ten moment rozgraniczenie jest konieczne i sensowne, bo odcina w dyskusji o legalizowaniu marihuany warstwę emocjonalną, wypiera uprzedzenia obecne w kontekście zażywania rekreacyjnego. A dopóki nie pozbędziemy się uprzedzeń i radykalnych emocji, dyskusja stoi w miejscu i jest jałowa. A więc dla świętego spokoju i dla dobra potrzebujących warto, aby ten temat był traktowany rozdzielnie. Chociaż nie łudźmy się, że w praktyce taki podział jest możliwy.
Nie będzie sytuacji, że rekreacyjni palacze będą załatwiali sobie fałszywe wskazania lekarskie?
Oczywiście że będą. Część użytkowników rekreacyjnych będzie chciało taki glejt zdobyć, dla świętego spokoju. Zwłaszcza ci, dla których wpadka z towarem może oznaczać na przykład koniec kariery zawodowej. Oni postawią na bezpieczeństwo. Ale dla okazyjnych palaczy, przypuszczam, że będzie z tym za dużo zachodu. Dla wielu będzie to zbyt droga zabawa, bo w aptece susz będzie kosztował więcej, niż najdroższy na czarnym rynku. Wątpię, żeby małolaty rzuciły się szturmem na apteki. Jest też plus, że takie osoby będą pod opieką lekarza i będą miały dostęp do dobrej jakości suszu.
Czy ustawa jest satysfakcjonująca?
To jest pokłosie projektu, przy którym pracowałem z Palikotem. Temat pociągnął Liroy. Jędrzej Sadowski, prawnik z Wolnych Konopi ma ogromny wkład w kształt projektu. Niestety znacznie ją okrojono. Ale cały czas daje jasny sygnał, żeby przestać traktować pacjentów którzy walczą o życie i zdrowie, jak przestępców. Pojawia się zapis – „(…)kto w innych celach nić medyczne(…)”, i teraz po stronie prokuratora będzie leżało udowodnienie, że ktoś sprowadzał, dystrybuował, posiadał w innych celach, niż medyczne.
To przykład pana rodziców, którzy sprowadzali z zagranicy olej dla umierającej babci, i zostali zatrzymani.
W grudniu rusza postępowanie sądowe. Mam nadzieje, że według nowej ustawy, jeśli obrona wykaże, że cel był medyczny, a przecież był, to nie jest przestępstwo. Oczywiście robili to bez zezwolenia, ale według starych przepisów moim rodzicom groziło od 3 do 15 lat. Nowa ustawa wprowadza zmianę jakościową, że pacjent nie musi być traktowany jak przestępca. Co nie znaczy, że nie będzie.
Jakie są minusy ustawy?
Podstawowym błędem jest to, że nie zdecydowano się na krajowe uprawy. W praktyce mamy pacjentów, mamy lekarzy, mamy farmaceutów, mamy prawo, ale nie mamy surowca na leki. Jest możliwość, ale nie ma dostępu, więc jest to bubel. Politycy puścili ustawę samopas, i teraz sama się pasie.
Dlaczego nie zdecydowano się na uprawę krajową?
To pokłosie głębokiej narkofobii. Głosy sprzeciwu dochodziły z ministerstwa zdrowia. Założono, że jak będą narodowe uprawy, to susz będzie wyciekać na czarny rynek.
A będzie?
Czarny rynek jest po uszy nasycony, i nie są mu potrzebne żadne wycieki. W Polsce jest jak w dowcipie : Mama pyta Jasia – synu, masz problemy z narkotykami? Jaś odpowiada – Nie mam żadnych! Dzwonie i są.
Ale otwierając legalną drogę, daje się przyzwolenie narkomanii.
Przecież w medycynie stosuje się leki na bazie morfiny. Spytajmy więc policję, czy częściej zwijają dilerów z heroiną, czy dilerów z hermetycznie zapakowanymi, porcjowanymi dawkami w tabletkach z morfiną? Nikt nie pije salicylowego spirytusu podkradanego z apteczki babci, jeśli może sobie kupić pół litra wódki. W innych krajach rząd stawia na uprawy krajowe. Niemcy, którzy stosunkowo niedawno wprowadzili przepisy, na czas przejściowy posiłkują się importem, ale równolegle odpalili produkcję krajową. W Czechach też niby się eksportuje, ale tam jest zdepenalizowana produkcja na własny użytek. Pacjenci hodują swoje krzaczki w domu. Oczywiście w większości pacjenci woleli by mieć gotowca, niż samemu dbać o roślinę i pozyskiwać wyciąg czy inną postać.
Czy hodowla konopi jest łatwa?
Jeśli ludziom rosną pelargonie na balkonie, to konopie też wyrosną. To kolejny argument sceptyków, że nie ma w Polsce specjalistów, którzy udźwigną taką hodowlę. Ale wbrew temu, co głosi minister zdrowia, uprawa konopi to nie jest wiedza tajemna, ani budowanie syntezy jądrowej. Nie muszą nad tym pracować specjaliści z NASA. To zwyczajna, wyspecjalizowana uprawa roślin. Hodowcy róż mają wielką wiedzę na poziomie akademickim, na temat tego gatunku. Dlaczego hodowcy konopi mieliby sobie nie poradzić z uprawą tego gatunku? Zwłaszcza że dla botaników, konopie, to z różnych względów bardzo ciekawa roślina. Tylko urojona narkofobia stoi na przeszkodzie.
Powstał pomysł, że susz do robienia lekarstw mogłaby dostarczać policja, z zasobów przejętych, nielegalnych upraw.
To nienajgorsze rozwiązanie, ale tymczasowe. Lepiej byłoby gdyby mogła to robić Polfarma i Herbapol, uczelnia SGGW i Instytut Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich. Mają wielkie doświadczenie w uprawie, i techniczne możliwości. Przecież uprawiają konopie siewne, ekstrahują konopie, pozyskują surowiec, robią sznurki, liny.
Zarzutem do tej ustawy jest brak przygotowania samych lekarzy i farmaceutów.
Ciekawostka: Od kilku lat organizujemy targi konopne Kanaba Fair. W innych krajach na takie targi przychodzą głównie mali, bądź średni hodowcy. W Warszawie na targach, zamiast rastamanów z długimi dredami, chociaż ci też oczywiście są, przychodzą panowie w marynarkach, a średnia wieku to 45 plus. To lekarze, którzy interesują się tematem, i od nas chcą pozyskać wiedzę.
A skąd wiedze mają czerpać chorzy?
Codziennie odbieram kilka telefonów od ludzi, którzy desperacko szukają pomocy. Odbili się od wszystkich ścian placówek medycznych, gdzieś, coś słyszeli o medycznej marihuanie, znaleźli Wolne Konopie, i chcą się dowiedzieć co i jak. To jest patologia, że ja, bez wykształcenia, bez wiedzy, były poseł, który się w parlamencie psim swędem zaplątał, udzielam porad i mówię co wiem, bo nie mam do kogo skierować takiego człowieka. A on i tak poda babci zioło, i tak. To jest paranoja, błąd ustawy, błąd edukacji. To pokazuje jak w soczewce, patologie trawiące nasz kraj.
I masz prawo doradzać chorym?
Nie mam. Ale pomagam im tak, jak mogę.
Prokurator generalny nie kryje niechęci do tej ustawy. Czy wymiar ścigania i sprawiedliwości jest gotowy na zmiany?
Nikt nie przygotował organów ścigania, policjantów prokuratorów, sędziów. Będzie cała masa zgrzytów, a sądy zaleją uzasadnione pretensję. Prosty przykład – jesteś pacjentem, leczysz się lekami na bazie konopi i wsiadasz do samochodu. A za prowadzenie pod wpływem marihuany, bez względu na ilość wykrytej substancji, grozi ci wyrok pozbawienia wolności. O ile w przypadku alkoholu obowiązują normy, ile setnych promila to wykroczenie, a ile przestępstwo, tu sprawa jest jednoznaczna. Żadnej marihuany. Nawet pacjenci przyjmujący leki z morfiny mają wyliczony przez lekarza czas, po którym mogą wsiadać za kółko. W przypadku marihuany nie ma żadnych norm określających. Czy to znaczy, że pacjenci leczeni medyczną marihuaną muszą zrezygnować z normalnej czynności jaką jest prowadzenie samochodu?
Przeciwnicy ustawy twierdzą, że legalizacja medycznej marihuany zwiększy używanie wśród palaczy rekreacyjnych.
Badania przeprowadzone w krajach, gdzie zalegalizowano marihuanę pokazują, że w dłuższej perspektywie palaczy rekreacyjnych ubywa. Na początku owszem, jest pik, bo wzrasta zainteresowanie i (użytkownicy wychodzą ” z cienia”, przyznają się do używania – przyp. redakcji Wolne Konopie). Ale potem, kiedy amatorzy zaspokoją swoją ciekawość, liczba użytkowników spada, do pewnego constans. Nie ma małolatów, którzy popalają ze względu na bunt, modę, subkulturę czy szpan, bo jak coś jest legalne to automatycznie przestaje być szpanerskie.
Jaka jest skala konsumpcji w Polsce?
Nie mamy dokładnej wiedzy, ale wiemy mniej więcej. Według badań światowych Polska jest w pierwszej piątce konsumentów marihuany w Europie. 37,3 proc młodzieży w wieku 17 – 18 lat deklaruje używanie przetworów konopnych, ale aż 70 proc. zna przyjaciół, którzy zażywają. Do stałego kontaktu z marihuaną, czyli minimum raz w tygodniu, przyznaje się między 11 proc. a 15 proc. młodzieży w wieku 15 – 26 lat. To dane zapewne zaniżone, bo młodzież boi się przyznać. Zwiększyła się liczba użytkowników w wieku 40 lat plus. I co jest szczególnie zdumiewające, grupa wiekowa 60 plus.
To rodzi wielkie pieniądze w nielegalnym obrocie.
Na podstawie oficjalnych badań nieoficjalnie wyliczyliśmy, że w aglomeracji warszawskiej, od czwartku wieczorem do poniedziałkowego ranka, jest konsumowane około półtorej tony marihuany. Na całą Polskę liczy się , że około 5 ton. Na wszelki wypadek zaniżamy wyniki. Licząc, że gram kosztuje 25 złotych, a to znacznie zaniżona stawka, wychodzi na to, że w weekend w Polsce wydaje się ponad 100 mln złotych na zioło. Gdzie trafiają te pieniądze?
Policja stara się walczyć z czarnym rynkiem.
Jeden z byłych komendantów policji powiedział kiedyś publicznie, że dilerzy więcej narkotyków gubią przypadkiem, niż policja łapie. Ze statystyk wynika, że policja łapie niespełna jeden procent dilerów i producentów. To blamaż. Żeby podciągnąć statystyki, łapią małolatów ze skrętem w kieszeni. Ale czy naprawdę o to chodzi, w walce z przestępczością zorganizowaną i narkotykami?
Depenalizacja rozwiązałaby problem?
Skoro dotychczasowe sposoby nie działają, może warto zmienić taktykę? Skoro uważamy marihuanę za tak bardzo niebezpieczną, to dlaczego zostawiają ją w rękach dilerów i czarnego rynku? To podstawowy błąd logiczny. Strategicznie należałoby poznać wroga, a my nawet nie możemy wyliczyć rzetelnych statystyk. Skoro wiemy, że Polacy palą, dzieciaki palą, to dla ich dobra i bezpieczeństwa, warto kontrolować, co palą. W krajach, gdzie większą wagę skupia się nie na ściganiu użytkowników, a na leczeniu i profilaktyce anty uzależnieniowej, jakość narkotyków się polepszyła, i w efekcie mniej szkodzą.
Zdrowe narkotyki?
Bezpieczniejsze. Przewidywalne. Dilerzy łapią się wszystkich sposobów, żeby wyprodukować jak najwięcej, jak najtańszym kosztem, i sprzedać jak najdrożej. Konopie przemysłową, która nie ma naturalnego THC, nasączają chemikaliami, syntetykami, i dopiero sprzedają. A potem dzieciaki umierają lub wariują, a lekarze nie są w stanie określić co było w wypalonym skręcie, chodź są pewni, że nie była to czysta marihuana. Cukier, piasek, czy tłuczone szkło w palonym suszu, które nagminnie dodaje się, żeby zwiększyć masę towaru, to dla palacza najmniejszy problem.
ŹRÓDŁO: WPROST.PL numer 48/2017
AUTOR: Agata Jankowska
- Marihuana a IQ: Badania obalają długoletnie mity - 21 listopada 2024
- Długoterminowe stosowanie oleju CBD w łagodzeniu objawów neuropsychiatrycznych u pacjentów z chorobą Alzheimera - 21 listopada 2024
- Czy marihuana uszkadza DNA i czyni nasze pokolenia „mutantami”? Analiza faktów - 20 listopada 2024
Nowe komentarze