Jakub Marcin Gajewski jest jednym z czołowych działaczy oraz wiceprezesem Stowarzyszenia Wolne Konopie, które istnieje od 2006 roku, swą działalnością wspierając wszelkie inicjatywy na rzecz legalizacji konopi indyjskich w Polsce. Ponadto, prowadzi liczne projekty o charakterze edukacyjnym oraz zajmuje się pomocą prawną dla osób, które dopuściły się złamania przepisów prawnych zawartych w Ustawie z dnia 29 lipca 2005 roku o przeciwdziałaniu narkomanii. J. Gajewski zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań związanych z jego sytuacją prawną, po zatrzymaniu i oskarżeniu o przemyt środków odurzających.
Bardzo wiele dyskusji toczy się na temat leczniczych właściwości konopi oraz oleju RSO. Wiele badań naukowych potwierdza zbawienne działanie tego środka dla chorych na stwardnienie rozsiane, glejaka mózgu, epilepsję oraz wiele innych, naprawdę ciężkich chorób. Zostałeś zatrzymany przez odpowiednie służby za przewożenie oleju RSO na terytorium Polski. Czy mógłbyś opowiedzieć jak wyglądało zatrzymanie?
J. Gajewski: – Trzeba z góry zaznaczyć, że kannabinoidy zawarte w marihuanie to nie panaceum na wszystkie bolączki zdrowotne świata, ale są one bardzo ważnym czynnikiem, który pobudza nasz system odpornościowy i reguluje jego prawidłowe działanie, co często wiąże się z poprawą stanu zdrowia niemalże przy każdej chorobie. Dzięki kannabinoidom organizm oraz inne leki mogą skuteczniej walczyć z dolegliwościami. Dodatkowo, oprócz sporych właściwości antynowotworowych mają również szeroki wachlarz innych pozytywnych oddziaływań na poszczególne choroby, przy bardzo małej szkodliwości i niegroźnych skutkach ubocznych. Brak wykorzystywania ich przez dzisiejszą medycynę uważam za wielki błąd ludzkości, na szczęście, zmienia się to na całym świecie i używanie roślin konopi w celach medycznych wraca do łask, a wiatr tych zmian, prędzej czy później, przybędzie także do Polski. Zatrzymanie wyglądało bardzo efektownie, ale było bardzo nieefektywne. Grupa około 20 funkcjonariuszy policji, w pełnym rynsztunku i uzbrojeni, została wysłana bez właściwego rozpoznania po to, aby zatrzymać niegroźnego dla społeczeństwa człowieka. Nie udało im się to, ponieważ nie przebywałem wtedy w mieście, w którym mieszkam. Z „braku laku” w sposób dla wszystkich widoczny, w centrum Jeleniej Góry, na parkingu znanego dyskontu zaaresztowano mojego brata i jego partnerkę. Było to tak widoczne i zarazem tak tajemnicze (pojazdy nieoznakowane, policjanci w „cywilu”), że jeleniogórzanie zaczęli masowo zgłaszać policji porwanie. Przez cały dzień szukano zatem porywaczy, którymi, po kilkunastu godzinach, okazali się funkcjonariusze CBŚ i Strażnicy Graniczni. Ja, po otrzymaniu informacji o zatrzymaniu niewinnych osób, zgłosiłem się na komisariat i oddałem się do dyspozycji funkcjonariuszy, którzy ogłosili mi powód tego całego zamieszania. Było to przeżycie traumatyczne i tragiczne, które do końca życia pozostanie w mej pamięci.
– Jakie zostały Ci przedstawione zarzuty?
J. G.: – Zostały mi przestawione zarzuty wewnątrzwspólnotowego przemytu dużej ilości substancji odurzających w postaci żywicy z konopi innych niż włókniste, co zagrożone jest karą pozbawienia wolności od lat 3 do 15.
– Czy, Twoim zdaniem, organy policji, prokuratury i sądownictwa zachowały się kompetentnie wykonując obowiązujące ich procedury?
J.G.: – Do samych funkcjonariuszy nie mam żadnych zastrzeżeń. Wykonali swoją pracę należycie i fachowo. Myśleli, że jadą do gangstera, przemytnika, handlarza narkotyków, do groźnej, prawdopodobnie uzbrojonej osoby. Podczas przesłuchania, gdy wyjaśniłem im całą sprawę, zachowywali się ze zrozumieniem i nawet żałowali, że do takiej sytuacji doszło. Mam pretensje do ich przełożonych, że nie było w ogóle rozpoznania mojej osoby. Ja jestem osobą publiczną, od 15 lat reprezentuje osoby, które używają konopi w różnych celach i domagam się uznania ich praw, pomagam im bronić swoich praw w sądach i edukuję, starając się odkłamać konopie w oczach społeczeństwa. Zawsze staram się to robić w racjonalny i rzetelny sposób, najlepiej jak potrafię. Gdyby chociaż skorzystali z Internetu (co zrobili dopiero po aresztowaniu) zobaczyliby, że nie jestem groźną dla społeczeństwa osobą, wręcz przeciwnie, bezinteresownie pomagam ludziom odnaleźć się w absurdzie jaki zgotowali nam politycy wprowadzając, w 2000 roku, konopną prohibicję.
– Jak, na chwilę obecną, wygląda postępowanie w Twojej sprawie? Czy jest już po rozprawie i jaki jest ewentualny wyrok?
J.G.: – Obecnie sprawa ma się ku końcowi. Czekam na opinię biegłego w sprawie znaczenia słów „White Widow” i „Pestka”. Ta opinia potrzebna jest sędziemu aby uzasadnić wyrok. Nie wiem jaki to wyrok może być, mam nadzieję, że nie więzienie. Prokurator zaproponował mi zawieszenie wyroku na okres 5 lat. Nie przyjąłem tej propozycji, bo nie czuję się przestępcą i chcę, aby ukarał mnie sąd, a nie prokurator. Przyjęcie propozycji prokuratora byłoby rozwiązaniem pragmatycznym, ale z punktu widzenia osoby, która kierowała się zawsze dobrymi pobudkami, byłoby to przyznanie się do tego, że jestem przestępcą. Ja nie jestem przestępcą. W mojej opinii to prawo jest źle skonstruowane i tworzy ze mnie przestępcę, a nie czynności, które powziąłem w celu ratowania zdrowia moich bliskich.
– Twoim zdaniem, jak najbardziej subiektywnym, uważasz się za osobę pokrzywdzoną przez wymiar sprawiedliwości, biorąc pod uwagę zatrzymanie i postawienie Ci zarzutów? Jak Ty jako oskarżony odbierasz te zarzuty?
J.G.: – Czuję się pokrzywdzony przez prawo wprowadzone przez ludzi, którzy nie mieli żadnego pojęcia o substancji, której zakazują. To efekt realizowania ideologii, która wbrew założeniom nie ma żadnego związku z troską o zdrowie Polaków i prowadzi do szkód społecznych zdecydowanie gorszych niż nadużywanie marihuany. Ta sytuacja to jest przejaw braku myślenia, braku odpowiedzialności za los obywateli i działanie na ich szkodę. Winię tylko i wyłącznie polityków, a współczuję przedstawicielom wymiaru sprawiedliwości, że realizują założenia, które przeszkadzają w skupieniu się na rzeczywistych problemach, którymi powinni się zajmować. Po aresztowaniu i przedstawieniu zarzutów mój prywatny świat stanął na głowie. Przez tę sytuację nabawiłem się lęków, myśli depresyjnych, ataków paniki, straciłem motywację do wykonywania czynności, które do tej pory robiłem. Straciłem jeszcze bardziej zaufanie do Państwa i instytucji. Na szczęście wspiera mnie społeczeństwo i tylko dzięki temu przetrwałem i jeszcze stoję. Gdybym był realnym przestępcą i zrobiłbym coś złego pewnie łatwiej byłoby mi znieść aresztowanie i ewentualną karę.
– Czy Twoim zdaniem, jako wieloletniego działacza w Wolnych Konopiach, stosowanie środków odurzających, nie tylko pochodnych konopi, ale też syntetyków, prowadzi do zwiększenia przestępczości w kraju?
J.G. – W zdecydowanej większości jedynym przestępstwem jakie popełniają palacze marihuany to jej nielegalne używanie. Użytkownicy marihuany są zasymilowani z resztą społeczeństwa i nie wyróżniają się od innych niczym oprócz tego, że korzystają z tej rośliny. W poszczególnych stanach USA gdzie zalegalizowano marihuanę odnotowuje się znaczy spadek przestępstw związanych z agresją i przemocą. To złe prawo powoduje, że w krajach gdzie panuje prohibicja, sztucznie tworzy się przestępców oraz produkuje się sztuczne odpowiedniki marihuany aby obejść prawo. Problem z marihuaną jest również taki, że jej nielegalność wiąże się z tym, że jej dystrybucją zajmują się grupy przestępcze, które popełniają szereg innych przestępstw, a zwykli użytkownicy „chcąc, nie chcąc” muszą mieć kontakt z tym światkiem.
– Jakie, Twoim zdaniem, działania przyniosłyby faktyczne skutki na rzecz redukcji przestępczości narkotykowej?
J.G.: – Jedynym realnym i skutecznym sposobem na zmniejszenie przestępczości narkotykowej byłoby wprowadzenie transparentnej regulacji produkcji, sprzedaży i konsumpcji marihuany, począwszy od kiełkowania nasiona, kończąc na detalicznym kliencie. Takie rozwiązanie przyniosłoby właściwie same korzyści Państwu, jako instytucji i społeczeństwu, a zaszkodziłoby grupom przestępczym i innym przedstawicielom czarnego rynku. Inne, pośrednie rozwiązania, tj. dekryminalizacja lub depenalizacja mogą przyczynić się do lepszego traktowania użytkowników marihuany, ale są obarczone ryzykiem zwiększenia zysków grup przestępczych, i utrudnienia pracy służb.
Podsumowując powyższy wywiad, warto rozważyć czy faktycznie przestępczość narkotykowa to sztuczny produkt organów ścigania, które zobowiązane są przestrzegać obowiązujących przepisów, czy jednak stosowanie narkotyków, które utrzymuje się na dość wysokim poziomie, to realny problem bezpieczeństwa społecznego, nie tylko w Polsce, ale również na całym świecie. Jak wskazał J. Gajewski, został on oskarżony o wewnątrzwspólnotowy przemyt dużej ilości substancji odurzających, w postaci żywicy z konopi innych niż włókniste, co zagrożone jest karą pozbawienia wolności od 3 do 15 lat. Zaznaczyć trzeba jednak, że jego działanie motywowane było zagrożeniem życia i zdrowia bliskiej osoby. Przez wzgląd na liczne badania, dowodzące skuteczności właściwości leczniczych konopi indyjskich, istotną wydaje się być dyskusja na temat zmian w przepisach prawnych dotyczących środków leczniczych, uznawanych obecnie za substancje odurzające i psychoaktywne. Ustawodawcy winni zatem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zasadnym jest, aby karać obywateli wyłącznie za chęć pomocy innym, motywowaną ratowaniem życia najbliższych, a tym samym zastanowić się nad wprowadzeniem takich przepisów prawnych, które regulowałyby powyższy problem w należyty, a przede wszystkim sprawiedliwy i skuteczny sposób.
Fragment pracy magisterskiej Joanny Zaremby. Całośc dostępna tutaj —> „Przestępczość narkotykowa a bezpieczeństwo Państwa”.
- Konopie w jednej grupie z heroiną? Analiza kontrowersyjnej klasyfikacji i nasze działania - 26 listopada 2024
- Prośba do obywateli: Zapytajcie kandydatów o depenalizację marihuany! - 26 listopada 2024
- Pismo do Ministerstwa Zdrowia w sprawie ograniczenia teleporad dla pacjentów korzystających z medycznej marihuany - 24 listopada 2024